W czasie deszczu pieski...
...są szczęśliwe. A przynajmniej tak to jest z moim Biszkoptem. Nuda jej chyba nie grozi. Czasem mam wrażenie, że dla niej równie atrakcyjny jest dzień z zabawami, wymyślnymi spacerami co taki totalnie śpiąco - kanapowy. Pogoda też nie ma tu nic do rzeczy, no może upały to nie jest coś co goldeny lubią najbardziej, poza tym nie straszny jej deszcz ani śnieg a nawet tego by wyczekiwała codziennie. W końcu śnieżna zabawa to czysta radocha, a po deszczu są kałuże, którym Holi nie odpuszcza. Trzeba zaliczyć każdą jedną na spacerowej drodze. To dla mnie odmiana, bo poprzedni psiak nawet pazurka nie zamoczył, omijał wszelkie kałuże tak wielkim łukiem, że czasem drogi brakowało, a jak biedak nie miał wyjścia to widać było taką długą kupkę nieszczęścia przekraczającą niemalże ocean na własnych łapach.
Tą częścią naszego duetu, która nie jest fanką deszczowych spacerów jestem ja. Ciężko mi się przemóc żeby w trakcie ulewy maszerować z uśmiechniętą buzią i spędzić na powietrzu co najmniej godzinę. No nijak mi to nie idzie. Tak więc trzeba łobuza czymś zmęczyć bardziej psychicznie w takie mokre dni, ale nie tylko. Przekopałam internety, przewertowałam książki, pokombinowałam sama i mamy zabawy węchowe w wersji domowej
1. Gdzie jest smaczek? / W której ręce?
Zabawa znana chyba wszystkim. Siadamy obie na przeciwko siebie. Smaczki mam przygotowane za plecami. Biorę jeden w prawą lub lewą dłoń, zaciskam ją i pokazuje Biszkoptowi. Ona obwąchuje i z prawie 100% skutecznością skubaniec zgaduje gdzie się podziały łakocie. Znak, że to ta ręka - oblizuje ją bardziej dokładnie i kładzie na nią łapę.
2. Trzy kubki
Zabawa również znana i praktykowana pewnie przez niejedną osobę. U nas sprawdza się w niewielkim stopniu. Jakoś Holi nie zapałała do niej miłością, może to te kubki jej nie przekonują? albo za bardzo rozpraszają? Zasada jest taka: siadamy na przeciwko siebie, na podłodze mamy 2 - 3 kubki, pod jeden wkładamy smaczki i mieszamy, psiak ma wybrać ten właściwy.
3. Mata węchowa
Nasze odkrycie. Ja pokochałam, pies też. Na początku trochę dziwnie się patrzyła, taki wzrok "czego ty pańcia znowu chcesz?" Ale jak już ogarnęła temat to jak tylko ją zobaczy to się kładzie obok i chce się bawić.
4. Szukanie zabawki w domu / pokoju
My na początku bawimy się w mini aportowanie, trochę przeciąganie i dopiero jak już jest bardziej zakręcona na zabawkę wtedy ją gdzieś chowam. Pada magiczne "szukaj" i można obserwować jak wariatka chce znaleźć co do niej należy.
5. Zabawa w chowanego
Jest to wersja zabawy częściej przez nas praktykowana niż ta z zabawkami. Pies zostawiony na miejscu w komendzie "czekaj", ja się gdzieś chowam i znowu pada "szukaj" i o ile miejsce mojej kryjówki jest trochę bardziej skomplikowane, mniej oczywiste dla Holi wtedy dodatkowo wołam ją po imieniu. Ile jest wtedy radości, że udało jej się mnie znaleźć, a jaka wtedy jest dumna!
6. Rozpakowywanie mini prezentu
Przydatne będą te kartonowe rolki po papierze toaletowym. Wkładam tam smaczki i zawijam końce. Robię taką mini paczkę. Ten sposób polecam raczej mniejszym psiakom albo szczeniakom albo pod dużą kontrolą człowieka. Moja Holi jak już dobierze się do zawartości to potrafi wcinać tą tekturę a jak wiadomo nie jest to jadalne nawet dla psów, nawet dla goldenów.
7. Piłkowe babeczki
Jak ja lubię tę zabawę, Holi zresztą też. W końcu jest tu wszystko: piłki i smaczki w nagrodę. Potrzebujemy do tego formę na muffiny i piłki tenisowe albo cokolwiek co zakryje dziury ze smaczkami. Co do formy, ja nie mam takiej większej teflonowej, ale kupiłam takie jednorazowe na cztery sztuki i też bardzo fajnie się sprawdza. Może tylko trochę uważniej trzeba zerknąć na psa w trakcie zabawy żeby za szybko nie zniszczył, chociaż te jednorazowe mają ten plus, że dużo nie kosztują a w opakowaniu jest kilka sztuk. Wracając do zabawy. Siadamy na przeciwko siebie, chowam kilka smaczków do dziur w foremce ( nie do wszystkich), przykrywam je piłkami a Holi następnie szuka co tam dobrego pańcia schowała. Na początku nie bardzo mogła ogarnąć, że nie pod każdą piłką znajduje się coś dobrego. Teraz nie ma z tym problemu i prawie bezbłędnie Biszkopcik odnajduje swoje skarby.
8. Karton pełen niespodzianek
Po przeprowadzce zostało mi sporo kartonów, po różnych zamówieniach internetowych zostaje mi zawsze pełno foli i jakiś innych plastików. Do tego mam dużo pojedynczych skarpetek, bo część zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach (przeważnie w pralce) a część straciła swoje połówki po kontakcie z mlecznym wampirem, zwanym u nas Holi. Ponadto zawsze do kartonu można dopakować jeszcze inne rzeczy. I tak wrzucam tam też kilka smaczków luzem, niektóre dodatkowo zawijam albo w skarpetkę albo w tubkę po papierze toaletowym. Wszystko pięknie zapakowane podtykam Biszkopt pod nos i mogę obserwować jak sobie z tym radzi.
Jeśli chodzi o smaczki, które używam do różnych chowańców, na początku są to przeważnie parówki albo inne intensywnie pachnące łakocie. Chodzi o to żeby psiak wciągnąć się w zabawę, którą mu proponuję a nie patrzył na mnie jak na wariatkę z pytaniem "coś ty znowu wymyśliła?". Potem w miarę jak już łapie co i jak to zamieniam je na coś trudniejszego, mniejszego, mniej pachnącego albo mieszam i dodaje trochę tych pachnących i tych mniej.
To jest kilka naszych zabaw, które pomagają przetrwać brzydką pogodę. Co prawda takie zabawy węchowe to świetna sprawa nie tylko kiedy plucha za oknem, ale normalnie na co dzień. My w ładniejszą pogodę oprócz wariantów domowych stosujemy też wersję spacerowe, ale o tym innym razem :)
A to zabawa nad którą właśnie pracujemy:
Rolki w pudełku
Coś na co dopiero niedawno wpadłam, więc Holi jest na etapie rozpoznawania czy jej się podoba. Na razie entuzjazm umiarkowany. Do pustego pudełka po lodach włożyłam rolki po papierze toaletowym. Do niektórych wrzuciłam smaczki a zadanie Biszkopta polegało na wyciągnięciu tych właściwych. Początkowo nie bardzo wiedziała co i jak, ale jak pokazałam jej co i gdzie wrzucam to już chętniej łapała za rolki. Chociaż na razie jesteśmy na etapie "wyciągnę każdą rolkę i zaniosę na swoje legowisko". Zobaczymy jak to nam wyjdzie później, może coś niecoś zmodyfikuje.
Tą częścią naszego duetu, która nie jest fanką deszczowych spacerów jestem ja. Ciężko mi się przemóc żeby w trakcie ulewy maszerować z uśmiechniętą buzią i spędzić na powietrzu co najmniej godzinę. No nijak mi to nie idzie. Tak więc trzeba łobuza czymś zmęczyć bardziej psychicznie w takie mokre dni, ale nie tylko. Przekopałam internety, przewertowałam książki, pokombinowałam sama i mamy zabawy węchowe w wersji domowej
1. Gdzie jest smaczek? / W której ręce?
Zabawa znana chyba wszystkim. Siadamy obie na przeciwko siebie. Smaczki mam przygotowane za plecami. Biorę jeden w prawą lub lewą dłoń, zaciskam ją i pokazuje Biszkoptowi. Ona obwąchuje i z prawie 100% skutecznością skubaniec zgaduje gdzie się podziały łakocie. Znak, że to ta ręka - oblizuje ją bardziej dokładnie i kładzie na nią łapę.
2. Trzy kubki
Zabawa również znana i praktykowana pewnie przez niejedną osobę. U nas sprawdza się w niewielkim stopniu. Jakoś Holi nie zapałała do niej miłością, może to te kubki jej nie przekonują? albo za bardzo rozpraszają? Zasada jest taka: siadamy na przeciwko siebie, na podłodze mamy 2 - 3 kubki, pod jeden wkładamy smaczki i mieszamy, psiak ma wybrać ten właściwy.
3. Mata węchowa
Nasze odkrycie. Ja pokochałam, pies też. Na początku trochę dziwnie się patrzyła, taki wzrok "czego ty pańcia znowu chcesz?" Ale jak już ogarnęła temat to jak tylko ją zobaczy to się kładzie obok i chce się bawić.
4. Szukanie zabawki w domu / pokoju
My na początku bawimy się w mini aportowanie, trochę przeciąganie i dopiero jak już jest bardziej zakręcona na zabawkę wtedy ją gdzieś chowam. Pada magiczne "szukaj" i można obserwować jak wariatka chce znaleźć co do niej należy.
5. Zabawa w chowanego
Jest to wersja zabawy częściej przez nas praktykowana niż ta z zabawkami. Pies zostawiony na miejscu w komendzie "czekaj", ja się gdzieś chowam i znowu pada "szukaj" i o ile miejsce mojej kryjówki jest trochę bardziej skomplikowane, mniej oczywiste dla Holi wtedy dodatkowo wołam ją po imieniu. Ile jest wtedy radości, że udało jej się mnie znaleźć, a jaka wtedy jest dumna!
6. Rozpakowywanie mini prezentu
Przydatne będą te kartonowe rolki po papierze toaletowym. Wkładam tam smaczki i zawijam końce. Robię taką mini paczkę. Ten sposób polecam raczej mniejszym psiakom albo szczeniakom albo pod dużą kontrolą człowieka. Moja Holi jak już dobierze się do zawartości to potrafi wcinać tą tekturę a jak wiadomo nie jest to jadalne nawet dla psów, nawet dla goldenów.
7. Piłkowe babeczki
Jak ja lubię tę zabawę, Holi zresztą też. W końcu jest tu wszystko: piłki i smaczki w nagrodę. Potrzebujemy do tego formę na muffiny i piłki tenisowe albo cokolwiek co zakryje dziury ze smaczkami. Co do formy, ja nie mam takiej większej teflonowej, ale kupiłam takie jednorazowe na cztery sztuki i też bardzo fajnie się sprawdza. Może tylko trochę uważniej trzeba zerknąć na psa w trakcie zabawy żeby za szybko nie zniszczył, chociaż te jednorazowe mają ten plus, że dużo nie kosztują a w opakowaniu jest kilka sztuk. Wracając do zabawy. Siadamy na przeciwko siebie, chowam kilka smaczków do dziur w foremce ( nie do wszystkich), przykrywam je piłkami a Holi następnie szuka co tam dobrego pańcia schowała. Na początku nie bardzo mogła ogarnąć, że nie pod każdą piłką znajduje się coś dobrego. Teraz nie ma z tym problemu i prawie bezbłędnie Biszkopcik odnajduje swoje skarby.
8. Karton pełen niespodzianek
Po przeprowadzce zostało mi sporo kartonów, po różnych zamówieniach internetowych zostaje mi zawsze pełno foli i jakiś innych plastików. Do tego mam dużo pojedynczych skarpetek, bo część zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach (przeważnie w pralce) a część straciła swoje połówki po kontakcie z mlecznym wampirem, zwanym u nas Holi. Ponadto zawsze do kartonu można dopakować jeszcze inne rzeczy. I tak wrzucam tam też kilka smaczków luzem, niektóre dodatkowo zawijam albo w skarpetkę albo w tubkę po papierze toaletowym. Wszystko pięknie zapakowane podtykam Biszkopt pod nos i mogę obserwować jak sobie z tym radzi.
Jeśli chodzi o smaczki, które używam do różnych chowańców, na początku są to przeważnie parówki albo inne intensywnie pachnące łakocie. Chodzi o to żeby psiak wciągnąć się w zabawę, którą mu proponuję a nie patrzył na mnie jak na wariatkę z pytaniem "coś ty znowu wymyśliła?". Potem w miarę jak już łapie co i jak to zamieniam je na coś trudniejszego, mniejszego, mniej pachnącego albo mieszam i dodaje trochę tych pachnących i tych mniej.
To jest kilka naszych zabaw, które pomagają przetrwać brzydką pogodę. Co prawda takie zabawy węchowe to świetna sprawa nie tylko kiedy plucha za oknem, ale normalnie na co dzień. My w ładniejszą pogodę oprócz wariantów domowych stosujemy też wersję spacerowe, ale o tym innym razem :)
A to zabawa nad którą właśnie pracujemy:
Rolki w pudełku
Coś na co dopiero niedawno wpadłam, więc Holi jest na etapie rozpoznawania czy jej się podoba. Na razie entuzjazm umiarkowany. Do pustego pudełka po lodach włożyłam rolki po papierze toaletowym. Do niektórych wrzuciłam smaczki a zadanie Biszkopta polegało na wyciągnięciu tych właściwych. Początkowo nie bardzo wiedziała co i jak, ale jak pokazałam jej co i gdzie wrzucam to już chętniej łapała za rolki. Chociaż na razie jesteśmy na etapie "wyciągnę każdą rolkę i zaniosę na swoje legowisko". Zobaczymy jak to nam wyjdzie później, może coś niecoś zmodyfikuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz