Kiedy pies jest chory...

Kiedy pies jest chory...

...to właściciel siwieje. Przynajmniej tak jest u mnie ;) Na całe szczęście Holi bardzo, ale to bardzo rzadko choruje, u weterynarza bywamy tylko profilaktycznie i z jakimiś małymi pierdółkami. Stąd nie jestem kompletnie przygotowana na gorsze chwile. Nie mam na myśli jakiś ciężkich chorób, bo takiej sytuacji kompletnie nie umiem sobie wyobrazić. Podziwiam właścicieli, którzy niestety muszą sobie z czymś takim radzić, mam nadzieję, że gdyby nam się coś takiego przytrafiło (tfu, tfu) to damy radę. Chodzi mi dzisiaj o takie dość zwykłe słabe chwile, boli łapka czy boli brzuszek.

     Ostatnio mój Biszkopcik miał 2 takie słabsze dni. Ogólnie było wszystko w porządku, chętnie by jadła, bawiła się, biegała i zaczepiała inne psiaki. Dzień jak co dzień. Tylko brzuszek bolał i trzeba było biegać poza teren. Oczywiście już kiedyś spanikowałam w takim przypadku i tym razem zachowałam zimną krew i na spokojnie obserwowałam swoje stworzenie i w razie potrzeby biegałam na dwór. Dwie noce wyjęte z życiorysu, ale co to jest naprzeciw tego, że moje ukochane stworzenie się męczy. Normalnie Holi śpi na dole w domu, a drzwi do mojego pokoju są zamknięte. Tym razem aby móc jak najszybciej zareagować, drzwi uchyliłam i czuwałam. Biegałyśmy kilka razy, ale nie to było ważne. Najważniejszy był sam fakt, że jak działo jej się źle to prosto do mojego pokoju, łóżka, po prostu biegła do mnie pomoc. Załamka zdrowotnościowa wypadła w miarę wolniejsze dni, więc tylko jeśli musiałam byłam poza domem, a tak to totalnie domowy czas.

     Jak już pisałam kiedyś w takiej sytuacji spanikowałam i oczywiście telefon do weta, "co robić?'. Człowiek uczy się na błędach i tym razem pomogła nam zwykła głodówka. Co prawda na sygnale jechałam do apteki po węgiel. Wiem, że różne jeszcze leki niektórzy stosują, ale według naszej weterynarz wystarczy węgiel i tego się trzymam. Jednak przede wszystkim, najlepszym lekarstwem jest dieta, a właściwie głodówka. Co najmniej 1-dniowa. I najważniejsze: PIES MUSI PIĆ!!

     Tak więc, jedzonko zostało zamknięte, a mi serducho pękało i apetyt odebrało. Obie miałyśmy głodówkę, bo jak tu jeść cokolwiek, kiedy obok leży siedem nieszczęść i w brzuszku burczy. Normalnie Holi nie żebrze, zdarza jej się usiąść i wpatrywać jak jesz, ale to tylko przez chwilę. Tym razem głodek był silniejszy i próbowała na wszelkie sposoby dostać coś do jedzenia. Złamałam się raz i prawie od razu musiałyśmy biec na dwór. To był pierwszy i ostatni raz.

    Najgorzej było z piciem, bo o ile normalnie nie ma z tym problemu, tak teraz nie bardzo chciało jej się pić. Tak więc, pojawiło się więcej misek z wodą w domu, na podwórku. Ze świeżą wodą, zmienianą bez względu na to czy w misce pusto czy nie. Dodatkowo Holi jest obeznana z komendą "napij się" i śmiało z tego korzystałam. Kiedy jednak nie chciała już tak totalnie pić to moczyłam ręce i nabierałam wodę. Jakoś tak chętniej chłeptała.

     Na całe szczęście ten kryzys trwał tylko dwa dni. Po takiej głodówce dostała do jedzenia, w kilku małych porcjach ugotowany ryż z kurczakiem, marchewką i siemieniem lnianym.

     Oby takich kryzysów było jak najmniej. Chory pies jak chore dziecko (i czasami facet) potrzebuje znacznie więcej troski. Poza tym w przypadku psa jest o tyle trudniej, że dokładnie nie powie co mu jest. To właściciel musi być wprawnym obserwatorem i podejmować decyzję, przejdzie czy jednak bez wizyty u specjalisty się nie obejdzie

Dużo zdrówka psiaki

Martyna & Holi

najlepszy jest sen
A może jednak coś dadzą?

Zdrowy pies to szczęśliwy pies i szczęśliwy właściciel

Życie z psem...takie urocze

Życie z psem...takie urocze

     W związku z tym, że wczoraj był Światowy Dzień Psa, to przypomniały mi się takie małe, krótkie chwilę, które sprawiają, że bycie przewodnikiem psa to coś niesamowitego.

     Uważam się za szczęśliwego człowieka. Lubię swoje życie, nic bym w nim nie zmieniła. Czasu też bym nie cofnęła. Jednym z takich jasnych punktów jest mój pies. Zdecydowanie od dwóch lat nie mogę narzekać na nudę i brak zajęcia. Chandra mnie nie dotyczy. Mimo takiego ogólnego poczucia zadowolenia ze wszystkiego co mnie otacza bardzo doceniam te drobne rzeczy, ulotne chwile, które naprawdę są ważne. To czas, który spędzam z ważnymi dla mnie osobami, to czas, który poświęcam mojemu psu. Dziś słów kilka właśnie o tych niesamowitych chwilach, które powodują, że człowiek jest naprawdę szczęśliwy.

🐕 Kiedy trzymam marchewkę a ona chrupie ja kawałek po kawałku. To samo jest kiedy dostaje całego banana i obgryza go kawałek po kawałeczku.

🐕 Kiedy delikatnie kładę głowę na jej klatkę piersiową i słyszę bicie jej serducha. To jest ten moment, kiedy człowiek sobie uświadamia, że te cztery łapy są jego i to serducho bije też dla niego.

🐕 Kiedy chrapie. To jest znak, że śpi. A takie spanie kojarzy się z bezpieczeństwem. Z bezpieczeństwem, która ja jej zapewniam. Z zaufaniem, która ona ma do mnie.

🐕 Kiedy śpi i się przeciąga, najpierw łapki się rozkładają a potem rozkosznie podwija je do siebie

🐕 Kiedy trzymam coś dobrego, dla niej, w ręku, a ona ma ten specyficzny wzrok. Taki pełny nadziei i skupiony tylko i wyłącznie na tym smaczku. Od niedawna doszło do tego oblizywanie. Jeszcze nie wie co dostanie (chociaż pewnie czuje nosem), ale już wie, że to dla niej.

🐕 Kiedy o coś proszę/ czegoś od niej chce i to nie dociera tak zupełnie od razu. Widać jak trybiki jej w głowie pracują. Tak jakby naprawdę zastanawiała się nad znaczeniem wszystkich moich słów (mimo iż większości na pewno nie rozumie)

🐕 Kiedy nie wie co zrobić, gdzie iść i patrzy w moją stronę. To jest ten moment kiedy moje ego zostaje zaspokojone w 100%. To jest to co chciałam osiągnąć ze swoim psem. Aby wiedziała, że zawsze stanę po jej stronie i pomogę jej przejść przez każdą trudną, dla niej, sytuację.

🐕 Kiedy leży na plecach i widać jej zęby. Choćbym nie wiem w jakim dołku była, to ta pozycja zawsze, ale to zawsze sprawia, że wraca uśmiech.

 
🐕 Kiedy chce jej się pić i musi czekać aż jej naleję wody. Aż się oblizuje i mlaska, tak się nie może doczekać. Mimo wszystko czeka na komendę "proszę"

🐕 Kiedy dzieje się coś nowego, coś interesującego a ona patrzy się z totalnym zainteresowaniem. Z ciekawością.

🐕 Kiedy ją głaskam i zabieram rękę, wtedy się pięknie upomina. Rozgląda się tą ręką na wszystkie strony. Nie piszczy, nie skamle, nie wymusza. Po prostu patrzy z wyrzutem "czemu już mnie nie głaszczesz?"

🐕 Kiedy coś ją wystraszy. Staje, obserwuje, coraz częściej zdarza się, że szczeka aby niebezpieczeństwo się oddaliło. Przeważnie chodzi o drzewa, krzaki, rury i inne cuda, które z jakiegoś powodu akurat w danym momencie jej nie pasują. Podchodzimy do takiego obiektu powoli, na spokojnie aby miała czas przywyknąć. Za każdym krokiem spogląda w moją stronę czy aby na pewno możemy iść dalej. Potem już z prawie 100% zaufanie ogląda ten dziwny przedmiot i po problemie.

🐕 Kiedy po szalonej zabawie z innym psiakiem albo męczącym, ciekawym spacerze, siada przede mną z jęzorem wywieszonym do ziemi, ale nie tak normalnie, tylko takim wylewającym się z boku pyszczka, między zębami. Słowo daje, wygląda wtedy na mało inteligentnego psa, ale przy okazji na największego słodziaka na ziemi.

Życie z psem to nie zawsze jest cud, miód i orzeszki. To nie tylko przyjemności, ale także, jakże ważne obowiązki. Jednak każda złość i frustracja mija w mgnieniu oka, kiedy wracasz do domu i widzisz ogoniasty wiatrak, który nie może się nacieszyć Twoim widokiem.

Dziękuję, że jesteś Biszkopcie - najlepszy z możliwych 😘


Przygody spacerowe

Przygody spacerowe

     Wpis inspirowany grupą na fb "absurdy zasłyszane na spacerach". Lubię czasami poczytać co może na nas, psiarzy, czychać w trakcie spaceru. My mieszkamy na wsi, więc okazji do takich różnych, zabawnych i tych wkurzających historii mamy mało. Większość przygód, które nas spotykają ma miejsce na naszych wyjazdowo - miejskich spacerach.

Zacznijmy od czegoś denerwującego aby na koniec poprawić sobie humor.


Psy biegające luzem.
     Jednym z najbardziej irytujących wydarzeń spacerowych są podbiegające psy. Te bez smyczy, nie do opanowania, gdzie niejednokrotnie właściciela ani widu ani słychu. Holi jest totalnie pokojowo nastawiona do świata, co więcej kiedy pies do niej biegnie z zębami na wierchu, piana bije mu z pyska, ona totalnie nie wie co robić. Albo się odwraca i wącha dalej trawkę albo siada i się na niego patrzy. Tak więc z mojego punktu widzenia to jest potencjalnie niebezpieczna sytuacja, nie znam podbiegającego psa i mu nie ufam. Nie wiem czy przypadkiem akurat dzisiaj nie ma gorszego dnia i się na nas nie rzuci. Jak dla mnie nie ma też znaczenia, że pies jest mniejszy od mojej suni. To o niczym nie świadczy.
      Miałyśmy przez jakiś czas problem z takim jednym, małym diabłem. Właściciele nie zamykali bramy a nawet jeśli była zamknięta, to i tak skubaniec jak nas tylko widział to potrafił zabawić się w Houdiniego i wyjść z posesji. Jest mniejszy od Biszkopta, ale szczerze mówiąc obawiałam się, że któregoś dnia może się to źle skończyć. Nie wiem skąd to się wzięło, ale uparł się akurat na nas. Kiedy biega po ulicy, inni ludzie ani psy mu nie przeszkadzają. Na całe szczęście sytuację na dzień dzisiejszy udało się opanować, ale  i tak w razie by co gaz pieprzowy noszę a i numer telefonu na najbliższy posterunek policji mam wpisany do telefonu.
     Inny typ podbiegaczy to te, które rozpraszają psa. Holi jest dość reaktywna jeśli chodzi o inne psy i ludzi, więc staram się to trochę wyciszyć. Powoli, bo powoli, ale idziemy do przodu. Niestety, kiedy idziemy sprawdzić domową teorię w teren i pojawia się taki nachalny typ to nie dość, że pies się frustruje, bo z jednej strony chciałaby się pobawić, ale z drugiej ja nie pozwalam, a do tego mi ciśnienie wzrasta, bo wiem, że po takim spotkaniu znowu trzeba będzie się opanować. Ech, życie...


Cmokanie. 
     Wkurzający nawyk u ludzi. I to bez względu na to czy psy posiadają czy tylko o nich marzą. Zmora nie jednego spaceru. Żeby nie było, nie stronię od ludzi, chociaż czasami bym chciała, nie izoluję swojego psa, bo chcę aby była przyjacielska i towarzyska (zresztą w jej przypadku inaczej się nie da), ale na litość boską są granice. Takie cmokanie do psa przeważnie kończy się konfliktem, może też nieszczęściem. Osobiście nie umiem zrozumieć co Ci ludzie mają w głowach kiedy cmokają na obcego psa, przecież to jest oczywiste, że taki pies zareaguje albo będzie chciał zareagować. Holi w dalszym ciągu jest w fazie odczulania na ludzi. Jest przy nich zbyt podekscytowana i próbujemy to ogarnąć. Zajmuje nam to dużo więcej czasu nie tylko za względu na mój miękki charakter, ale także przez innych. Kiedy w trakcie spaceru pięknie olewa przechodzących ludzi, to zawsze, ale to zawsze znajdzie się ktoś kto chce zwrócić jej uwagę. I szlag trafia wcześniejsze nauki. Pomijam też historie, kiedy wracamy brudne i wtedy ktoś ma ochotę cmoknąć na psa. No żesz wszyscy święci, aż człowiek ma ochotę psiaka puścić i niech odbije na czyściutkich spodniach swoje łapki. Kilka razy zdarzyło mi zareagować z opóźnieniem i każdorazowo człowiek był zaskoczony, że pies może ubrudzić albo ubrudził. No rzeczywiście, trudne to było do przewidzenia.

Mamy też dwie (jak na razie jedyne takie), nietypowe historie:
    Raz, idący pan z naprzeciwka, cmoka wesoło na mojego Biszkopta, który po jakimś czasie zaczyna reagować. W końcu ktoś ją woła z uśmiechem na twarzy. Pies szczęśliwy, że będzie mógł się przywitać, ja już trochę mniej, no ale dobra na spokojnie spróbujemy podejść do pana i się przywitać. Co pan zrobił? Schował się na swoją posesję, zamknął furtkę i jeszcze idąc do domu cmokał w kierunku Holi. Szczerze mówiąc szczęka mi opadła. Pies totalnie nie ogarnął sytuacji. Chwilę zajęło nam odejście od tej konkretnej bramy.
    Jednak to jeszcze nic. To było coś w rodzaju zwykłej irytacji, bo takiego przebiegu się nie spodziewałam. Druga historia była z tych co doprowadzają do szewskiej pasji i chyba tylko fakt, że jestem dość spokojną osobą uratował mnie od zniszczenia mienia. Historia właściwa. Maszerujemy sobie poboczem. Pies wącha trawkę, wszystko inne mając w głębokim poważaniu. Jesteśmy przy skrzyżowaniu, rzecz dzieje się na wsi, więc ruch nieduży, ale zawsze jakiś jest a i taka sytuacja pewnie może nas też spotkać w mieście. Podjeżdża samochód, chcący wyjechać na inną drogę. Zatrzymuje się aby przepuścić wszystkich z każdej strony. Co się dzieje? Kierowca!! Tak, tak, kierowca, otwiera okno i cmoka na mojego psa. Dacie wiarę? Na szczęście mój pies to gapa i zanim się zorientowała skąd dobiega wołanie to osoba myśląca inaczej zdążyła już odjechać. Co komuś takiemu w głowie siedzi? Chętnie się dowiem, bo na pewno nie jest to mózg.


Trochę pary zeszło, możemy przejść do tych milszych sytuacji.

Poznawanie nowych ludzi.
     Pies, jak nic innego na świecie, daje ogromne możliwości na poznanie nowych osób. Zawieranie znajomości trwa dużo szybciej i przeważnie są to ciekawe przypadki. Chyba, że my mamy takie szczęście. Ile ja już osób poznałam dzięki Holi, to nie zliczę. Czasami zupełnie obce osoby potrafią przystanąć i zagadać o psa. Właśnie w taki sposób poznałyśmy nowego, psiego kolegę. Byłyśmy sobie na spacerze i jak zwykle bujałyśmy w obłokach. Aż tu nagle zatrzymał nas pan z milionem, miłych pytań. Biszkopt oczywiście pełnia szczęścia, ogon kręci helikoptery, jęzor wywalony do ziemi, w końcu ktoś się nią zainteresował, ktoś obcy. Co się okazało, był to właściciel psiaka, młodszego od mojej, ale równie energetycznego, szukający towarzystwa na spacery. Poznałyśmy tego nowego kumpla i, jak to bywa w przypadku mojego zwierza, polubiła go od razu. Po wspólnych spacerach Holi wraca tak wymęczona (i chyba szczęśliwa), że przez dobrą godzinę dom jest bezpsiowy :)


Rozumni ludzie.
    Coś niezwykłego, jeszcze rzadkiego, ale jest. Tak, tak, tacy ludzie istnieją, na szczęście, bo przywracają wiarę w ludzkość. Serio. Jak już człowiek łapie doła, bo wydaję się, że myślenie niektórych naprawdę boli i to tak totalnie, to pojawia się ktoś kto udowadnia, że mózg w dalszym ciągu do czegoś służy. Mamy dwie takie zapadające w pamięć sytuację.
      Byłyśmy na szkoleniu. W przerwie można było wyjść z pieskami na spacer aby swoje potrzeby załatwiły poza szkołą :) Jeden z tematów okazał się dla nas szczególnie bliski. Chodziło o witanie się z innymi psami, nie pozwalanie aby pies witał się z każdym psem czy człowiekiem. Generalnie spokojny spacer z psem. Chodzimy sobie na przerwie po okolicy, w oddali widać panią z psem, który koniecznie chce się z nami przywitać. I tu przeżyłam szok. Pani zapytała, ZAPYTAŁA!!, czy mogą podejść się przywitać. Poprosiłam aby jednak przeszli obok, bo my w trakcie szkolenia i wolałabym psa dodatkowo nie nakręcać. Spotkało się to ze zrozumieniem i pani ze swoim pieskiem przeszli obok, nie zatrzymując się, a my poszłyśmy w swoją stronę.
      Druga sytuacja. Z daleka widzę małego szczekacza, bez smyczy, biegnącego w naszą stronę. Powoli wchodzę w tryb zrezygnowania, bo nie widzę właściciela, więc trzeba będzie sobie jakoś z tym poradzić. A tu proszę, pojawiła się właścicielka, zawołała psa, zapięła go na smycz i przeszli obok. Nikt nie wszczął konfliktu, szaleństwo też się nie pojawiło. Takie rzeczy też są możliwe.



A na koniec perełka, którą usłyszałam ostatnio. Uczę swojego psa od momentu kiedy pojawiła się w moim życiu, bo wychodzę z założenia, że psa trzeba to robić od małego a nie czekać na cud. I tak jedną z podstaw korzystania z ogródka jest niebieganie po rabatach kwiatowych. Już jeden kwiatek nie przeżył spotkania z biszkoptowym siedzeniem i wolałabym aby to się nie powtórzyło, bo nie zarobię na te kwiaty :) Jest też pewna pani, która spaceruje ze swoim psem, a który powoduje zamieszanie na osiedlu. Holi nakręca się od innych psów i biega wzdłuż ogrodzenia. Próbuje to zwalczyć, bo nie widzę sensu aby tak bez potrzeby wariowała. I właśnie podczas jednego takiego pobytu na ogródku a spaceru tej obcej osoby usłyszałam coś, co niesamowicie mnie rozbawiło. Słyszę, że zbliża się ten pies z właścicielem, Holi chce już biec do ogrodzenia, ale ją zatrzymałam, usadziłam i trenujemy skupienie na mnie a nie na szaleństwie za ogrodzeniem. Pani zaskoczona tym co robimy wyraziła ubolewanie, że psiak musi tak siedzieć kiedy ona idzie i jej po prostu go szkoda, potem dodała, że takie (bezcelowe) bieganie jest dla psa normalne i trudno go tego oduczyć, tym bardziej, że mój pies jest młody (ma 2 lata), a jak wiadomo pies mądrzeje dopiero po 3 roku życia. Nowość (!!) w zakresie szkolenia psa. Nie ma sensu uczyć go czegokolwiek przez 3 urodzinami, bo to i tak nic nie da. Dopiero po tym czasie pies coś zrozumie. Ot, tak magia :) A ja naiwnie wierzyłam, że w tym wieku to już będzie mądry, ułożony przeze mnie pies.



Ciekawostki Holi

Ciekawostki Holi

     Dzisiaj mijają 2 lata odkąd mój diabeł mieszka razem ze mną. To dwa lata temu zostałam jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. To dwa lata temu moje życie zmieniło się o 180 stopni. To od dwóch lat trwa niekończąca się przygoda. I oby trwała jak najdłużej :)

Dziś 24 ciekawostki dotyczące Holi :)

1. Jej imię wywodzi się z wierzeń hinduistycznych. To efekt moich zainteresowań Indiami i jogą. Holi to święto radości (czy może być coś radośniejszego niż szczęśliwy pysk goldena?) i wiosny (moja ulubiona pora roku), obchodzone na przełomie lutego i marca (Holi pojawiła się na świecie 26.02), któremu patronuje Bóg Miłości (moja sunia to miłość w najczystszej postaci)

2. To chodzący czołg. Człowiek czy stolik zupełnie jej nie przeszkadza. Jeśli znajdujesz się na jej trasie biegu to Twój problem i możesz się liczyć z mało eleganckim zwaleniem z nóg.

3. Kocha banany. O tak. Myślę, że banany mogą śmiało konkurować z pasztetem.

4. Nie znosi gumowych zabawek. Nie i już. Jeśli się pomyli, to pobiegnie za taką zabawką, ale wystarczy, że złapie ją do pyska, wyczuje z czego jest zrobiona i już ją wypluwa.

5. Kocha kopać. Na szczęście swoją pasję realizuje na okolicznych polach, domowy ogródek pozostaje nietknięty. Wystarczy ją spuścić ze smyczy i od razu łeb w dół, ogon w górę i szuka najlepszej dziury do rozkopania. Może przy niej paść, ale nie odejdzie :)

6. Uwielbia obserwować ptaki. Kiedy jesteśmy na spacerze, potrafi tak się na nie zagapić, że musi usiąść. Może tak siedzieć i siedzieć i tylko łepetyna się porusza zgodnie z kierunkiem ptasiego lotu.

7. Ma swoją sympatię i jest nim pies niedalekich sąsiadów. Przystojny, czarny labrador. Zawsze wie kiedy jest na spacerze i zawsze pierwsza go zauważy. Ba, nawet jak jesteśmy w okolicy jego podwórka to potrafi usiąść i wpatrywać się w furtkę i czekać aż wyjdzie. Kiedy się bawią, zawsze wraca ledwo żywa z jęzorem ciągnącym się daleko za nią.

8. Nie może jeść zimnych rzeczy, w tym śniegu. Niestety jak tylko coś zimnego trafi do biszkoptowego brzuszka, to za chwile go opuszcza tą samą stroną. Niestety psy nie uczą się na błędach i śnieg w dalszym ciągu jest najlepszym przysmakiem.

9. Nie przytula się. Głaskanie lubi, można ją głaskać godzinami. Jednak nie przyjdzie do Ciebie aby położyć pysk na nogach, nie wtuli się zasypiając. Jeśli coś takiego się przytrafi to jest to wielkie święto.

10. Jest telemaniakiem. Kiedy coś ją zaciekawi w telewizji, to siedzi jak zaklęta i obserwuje. A jak coś się nie podoba to od razu szczeka co sił w płucach. Mogę się założyć, że wtedy wszyscy sąsiedzi nas słyszą.


11. Lubi zdjęcia. Ciężko zrobić jej jakieś z zaskoczenia. Wystarczy, że zobaczy aparat wycelowany w swoją stronę i od razu się wpatruje i czeka aż obiektyw zniknie sprzed nosa.


12. Picie z bidetu jest jej wieczornym rytuałem. Kiedy życie na dole domu zamiera i każdy rozchodzi się do swojego pokoju, Holi idzie ze mną. Jednak zanim ułoży się na drzemkę na swoim kocyku to musimy iść do łazienki aby mogła się napić. Siada przed bidetem i czeka. Czeka aż naleję jej wody do "miski" aby łaskawie mogła się napić.

13. Kiedy we właściwej misce nie ma wody a ja tego nie zauważę to kładzie się obok i czeka. Po cichu czeka aż ktoś się zorientuje o co chodzi. Bywa to problematyczne, bo miski ma pod schodami i może minąć trochę czasu zanim załapię, gdzie jest pies. A ona grzecznie leży obok pustej miski i niekiedy śpi.

14. Nie lubi pływać. Taki mało wodny golden mi się trafił. Naprawdę trzeba się napracować aby zachęcić ją chociażby do wejścia do rzeki, stawu, jeziora. Jedyne co udało nam się wypracować do tej pory to moczenie łap. Jeśli tylko łapki stracą grunt to trzeba się jak najszybciej ewakuować na brzeg.

15. Za to kocha kąpiele pod prysznicem. Oj jak ona je lubi. I mycie łapek po prysznicem. W ogóle chyba wielbi ten mój prysznic. Jak tylko mówię, że idziemy do kąpieli albo pod prysznic to dzielnie maszeruje sama i czeka aż mycie się rozpocznie. A czasami to nawet nie chce z niego wyjść. Potrafi się położyć i ani myśli o opuszczeniu tego cudu architektury :)

16. Zrobi wszystko dla pluszaka. To są zabawki jej życia. Za mięciutkiego pluszaka da się pokroić. A jeśli jeszcze ma on długaśną metkę (taką jak te z IKEI) to będzie dozgonnie wdzięczna.

17. Bańki mydlane powodują wyłączenie mózgu. Wystarczy wyjść na podwórko, wziąć ze sobą bańki i jej popuszczać. Biega za nimi jak szalona, próbując złapać wszystkie.

18. Nie lubi się popisywać albo lubi robić ze mnie idiotkę :) kiedy szkolimy się same, ewentualnie pod czujnym okiem fachowca, to wtedy jest psem idealnym. Łapie wszystko z prędkością światła. Chętnie wykonuje polecenia i nigdy się nie męczy. Jednak kiedy chce się naszą wiedzą pochwalić przed innymi to ona udaje, że nie wie o co chodzi. Jakby wszystko słyszała po raz pierwszy.

19. Ulubionym miejscem w domu są schody, a konkretnie środkowy schodem. Jest tam mało miejsca, kiedy położy się na boku to łapy jej wystają, ale co tam, grunt, że można łepetynę oprzeć o schodek wyżej. Co tam, że wszystkim przeszkadza, najważniejsze, że to jej miejsce strategiczne i na nic go nie zamieni.

20. Robi za budzik idealny. Dla wszystkich. To nic, że o 6 rano w niedziele tylko jedna osoba mogłaby wstać z nią wyjść. Kiedy wracamy z takiego spaceru wtedy załącza się funkcja budzika dla wszystkich. Nikt, ale to nikt nie może spać jak ona już jest na nogach. Co więcej wszyscy muszą zejść na dół i być w jednym pomieszczeniu. Wtedy łobuz może iść spokojnie spać dalej, a że ludzie już są na nogach...to już tylko i wyłącznie ich problem.

21. Jest bardzo wyczulona na jęki bólu mojej mamy. Wystarczy, że gdzieś się uderzy i nawet po cichu piśnie to od razu Holi jest przy niej i próbuje ją rozweselić. Nawet jeśli bardzo boli to Biszkopt dba aby nie to było najistotniejsze tylko ona.

22. Uwielbia nowości. I to nie istotne czy mówimy o ludziach czy o rzeczach. Kiedy przychodzi do mnie więcej niż jedna osoba to zawsze, ale to absolutnie zawsze, najważniejsza jest ostatnia osoba wchodząca do domu. I nie zmienia tego nawet taki mały szczegół jak jednym z tych gości jest babcia. Jeśli wejdzie pierwsza a następnie ktoś po niej, to i tak ta druga osoba jest hitem. To samo dotyczy zabawek. Dostaje pluszaka, następuje pełnia szczęścia, przechodzi przez etap "i że cię nie opuszczę", potem pojawia się ten drugi i już ten ukochany poprzednim spoczywa w kącie, zbierając kurz.


24. Po jedzeniu zawsze musi wytrzeć pysk. Zawsze. Pech chce, że wyciera pysk w dywan. Taki czyścioch mi się trafił :)

23. Uwielbia ciepło. Obojętnie czy jest to ciepełko od kominka czy prażące słońce, byleby być jak najbliżej albo jak najdłużej. W zimie śpi prawie na kominku. W lecie ma specjalne miejsce pod domem, gdzie jest taka totalna patelnia, że nie idzie wytrzymać, a ona tam siedzi i siedzi.


Bananowo - truskawkowe trufle

Bananowo - truskawkowe trufle

Coś szybkiego i smacznego. Wiosna za oknem to chce się już czegoś totalnie owocowego. Fakt truskawki, które użyłam są mrożone, ale smakują tak samo dobrze. Inspiracja i porady odnosnie tego przepisu są internetowe, mój ostatni hit w psich blogach Dalmatian DIY

Czego potrzebujemy?

- 1 banan
- 3 truskawki (mrożone najpierw rozmrozić)
- 1 łyżka siemienia lnianego (można zmielić; ja zapomniałam)
- 3 łyżeczki oleju kokosowego
- 1/3 - 1/2 szklanki mąki z ciecierzycy (lub innej)
- wiórki kokosowe

Do dzieła:

     Olej kokosowy doprowadzić do jego płynnej formy.

Najpierw zmiksowałam truskawki z bananem. Do owocowej mieszanki dodałam płynny olej oraz siemię lniane. Na koniec powoli wmieszałam mąkę.

    W razie potrzeby mąki zawsze można dodać trochę więcej. Masa ma mieć taką trochę lejącą, trochę klejącą konsystencję.

   Na koniec coś przyjemnego. Formujemy kulki. Chociaż początkowo kulek to nie przypomina :)
Na jeden talerz wyspałam wiórki kokosowe. Następnie nabierałam trochę masy na łyżeczkę i upuszczałam w wiórki. Wystarczy obtoczyć taki kleks dokładnie i już mamy trufelkę.

   Kiedy wszystkie ciastka gotowe należy je włożyć do lodówki aby stężały. Wtedy w razie potrzeby można poprawić ich formę, tak aby były piękne okrąglutkie, ale szczerze mówiąc psom to chyba nie jest potrzebne do szczęścia :D

   Jak zwykle Biszkoptowi wszystko smakowało. Gluty ze śliny ciągnęły się w nieskończoność. Czeka na więcej. Przy okazji świetnie sprawdzają się jako kieszonki na tabletki :)

   To czego pies nie zje od razu, należy zapakować i trzymać w lodówce.

Smacznego psiaki :) Holi poleca :D

    
najlepsza zabawa - tworzenie kuleczek
i gotowe
po kilku 2 godzinach w lodówce wyglądają dużo lepiej
co ta pańcia znowu wymyśliła?
dobre to :)
czy Wy widzicie tego gluta? :D
Jak dorasta pies. Wersja obrazkowa

Jak dorasta pies. Wersja obrazkowa

     
     Dzisiaj taka mała ciekawostka o tym jak dorasta pies, czyli od słodkiej, niewinnej, puchatej kuleczki do dumnej, dorosłej goldenki :)
      Na samym początku naszej przygody ktoś mi powiedział żeby robić dużo zdjęć, bo one tak szybko rosną. I wiecie co? To 100% racja. Nie zdążyłam się obrócić a ze słodkiej kuleczki, która przyjechała do mnie wyrosła piękna, dorosła panna.
     Przyznam szczerze, że jak patrzy się na co dzień na swojego psiaka to aż tak nie widać tego dorastania. Dopiero kiedy człowiek przegląda zdjęcia to patrzy na nie z niedowierzaniem :)

Zapraszamy na relację obrazkową :)

jeszcze w hodowli (marzec 2016)                                       pierwszy dzień w nowym domu (maj 2016
mam pół roku (sierpień 2016)                                                     rok za mną (początek marca 2017)
18 miesięcy skończone (sierpień 2017)                                                2 lata radości (luty 2018)
      wczoraj (maj 2016)                                                                   dziś (styczeń 2018)
maj 2016                                                                              czerwiec 2016

lipiec 2016                                                                                   sierpień 2016
luty 2017                                                                                    sierpień 2017
Tort dla psa

Tort dla psa

Tydzień temu był ten ważny dzień, więc dzisiaj możemy zdradzić super, ultra, hiper tajny przepis na najpyszniejszy psi tort. Chociaż znając mojego Biszkopta to nawet gdybym jej położyła bułkę na talerzu to byłaby niezmiernie szczęśliwa :)

Tegoroczny "wypiek" jest podobny do tego pierwszego. Miało być coś innego, ale przyznam szczerze, że się zagapiłam. Mam wrażenie jakbym wczoraj myślała jaki tort zrobić na pierwsze urodziny Holi, a tu się okazuje, że drugi już trzeba produkować. Mięcho to mięcho, zawsze cieszy. Tym razem przełożenie jest inne. Inspirowane, a raczej zaczerpnięte od Piesologii. Nie wpadłabym na połączenie buraczków z mascarpone. Nawet nie wiedziałam, że nic się nie stanie jeśli pies zje trochę tego serka.

Dobrej zabawy przy pieczeniu!!
Smacznego Jubilaci!!

Czego potrzebujemy?
- 500 g mięsa mielonego
- 1 jajko
- garść zielonego groszku
- łyżka zmielonego siemienia lnianego
- łyżka natki pietruszki
- szklanka grubo startego sera żółtego


krem do środka i do obłożenia:
- 250 g serka mascarpone
- 1 czerwony buraczek, taki nie za duży, ugotowany, starty

dodatkowo:
- groszek zielony
- marchewka
- drobny starty żółty ser
- jakieś psie smaczki

Do dzieła:

     Zaczynamy od "ciasta". W jednej misce porządnie wymieszać mięso, jajko, przyprawy i ser. Na koniec dodać groszek i znowu wymieszać. W tym roku chciałam aby tort miał trochę inny kształt niż ubiegłoroczny, więc mieszankę włożyłam do keksówki. Foremkę wsadzamy do nagrzanego piekarnika (do 175stopni) i czekamy ok. 35 minut aby ładnie się upiekło. Wyjmujemy i studzimy. W związku z tym, że chciałam zrobić tort przekładany to prostokątne "ciacho" przekroiłam na pół i tak wystudziłam.
     W czasie studzenia można zrobić krem. Przekombinowałam z ilością i nie dość, że wystarczyło mi jako krem do środka to jeszcze zostało na krem do obłożenia i na później. Jak go zrobiłam? Buraczek gotujemy do miękkości i ścieramy na taką totalną miazgę. Następnie mieszamy z mascarpone. Na czas studzenia mięsa możemy włożyć do lodówki żeby był trochę sztywniejszy.
     Czynności właściwe. Na talerzu, podkładce czy na czym chcecie podać tort, układamy połowę "ciasta". Na to wykładamy trochę kremu, dodajemy groszek i ugotowaną marchewkę, pokrojoną w plasterki. Przykrywamy drugą częścią "ciasta". Pozostaje już tylko dekoracja, zależna od naszej wyobraźni. Ja wysmarowałam cały tort tym samym kremem co przekładałam. Dół obłożyłam plasterkami marchewki, miały być długie, psie smaki, ale kupiłam ich za mało :) Na wierch włożyłam dwa przysmaki, wysypałam serową posypkę i gotowe.
     Holi na sam widok wyprodukowała tyle śliny, że kuchnia przeżyła śliski potop. W smaku? Zdecydowanie jej gust, chociaż nie wiem czy inne połączenie byłoby gorsze. Zjadła w trymiga, oblizywała się jeszcze przez dłuższy czas po konsumpcji i szczęśliwa, z pełnym brzuchem poszła spać. Można uznać, że Biszkopt poleca ten rodzaj tortu :)

Smacznego psiaki i sto lat :)

wersja obrazkowa
składniki na "ciasto"
składniki do przełożenia
"ciacho" gotowe, czas na przekładanie i ozdabianie
ta - dam!!

tort był pycha
24 powody dla których warto mieć psa

24 powody dla których warto mieć psa

     W związku z tym, że Holi skończyła 2 lata, na dziś mam masę powodów dla których dom bez psa jest tylko budynkiem (takie własne tłumaczenie z angielskiego zdania - 'a home without a dog is just a house).

1. ratuje życie
W końcu nie bez powodu wszędzie mówią, że psiarze są zdrowsi. Pies obniża ciśnienie i zmniejsza ryzyko zawału, czyli to taki nasz własny, prywatny bohater. A jeśli masz psa szkolonego m.in do wykrywania spadków cukru to tym bardziej ratuje życie, każdego dnia. 

2. relaksuje
Głaskanie psa to najlepsza terapia na świecie. Choćbym była nie wiem jak zestresowana czy zła, wystarczy, że zbliżę rękę do mojego sierściucha i od razu mi lepiej.

3. ogrzewa
Na co komu termofor skoro można sobie zrobić okład z ciepłego psa. Wystarczy swoją kluskę zawołać na kanapę, łóżko lub fotel i od razu życie jest lepsze.

4. daje odporność
Codzienne spacery, bez względu na pogodę hartują. Serio. Od dwóch lat nie byłam chora :) 



5. poprawia kondycję
Nie jestem typem sportowca, więc zmuszenie się do aktywności fizycznej, którą bym uprawiała systematycznie (słowo klucz) jest prawie niemożliwe. Przy psie nie ma tego dylematu. Chciał, nie chciał 3 spacery muszą być i już. A do tego dochodzą wszystkie sporty, które z psem jakoś takie lepsze są i łatwiejsze.

6. uczy systematyczności i dyscypliny
To coś z czym mam ogromny problem i w którym Holi niezmiernie mi pomaga. Codziennie o tej samej godzinie (tolerancja jest niewielka) trzeba wyjść na spacer i dać jeść. To się nigdy nie zmienia. Nigdy!

7. rozładowuje napięcie, uspokaja
Kiedy jestem zła, tudzież zmęczona po cieżkim dniu w pracy, wystarczy spojrzeć na radosny psi pychol i zapominam o tym co złego się wydarzyło.

8. leczy z pedantyzmu
Już nigdy nie będzie można u mnie jeść z podłogi i to pomimo wiecznego sprzątania, no chyba, że komuś dodatek piaskowej posypki i funta kłaczków nie przeszkadza. Mój pies ma funkcję "brudzę się zawsze i wszędzie, nawet przy 20stopniowym mrozie" wbudowaną w swój system operacyjny i nic z tym nie zrobię.


9. rozwija umiejętności w sprzątaniu
Oj tak. Nigdy w życiu tyle nie sprzątałam co teraz. O ile czasami mam ochotę z tego zrezygnować to tony piachu i drugie tyle sierści mi na to nie pozwala. Jednak dzięki temu wiem jaki proszek do prania jest najlepszy dla psa, jaki płyn do mycia podłóg nie spowoduje, że łapy będą się rozjeżdżać na wszystkie strony i jaki odkurzacz daje rade ze wszystkim.

10. uczy dbania o dietę
Goldeny mają predyspozycje do nadwagi, oj mają. Już nam się raz zdarzyło, że trzeba było co nieco zrzucić i szczerze mówiąc nie wiem jak i kiedy to się stało. No nic, zdarza się najlepszym (mówię o nadwadze 1,5kg, więc nie było aż takiej tragedii). Trzeba było usiąść, przemyśleć i dokładniej liczyć co pies wciąga do pyska. Przy okazji jakoś tak łatwiej dbać o swoją dietę. Przecież nie będę jadła i smaka robiła swojemu psu, prawda?

11. pokazuje ile jest piękna wokół nas
To zasługa porannych spacerów. Ta cisza, spokój wokół. Kiedy jeszcze wszyscy śpią. Te przepiękne wschody słońca przy temperaturze -15, ale przy bezchmurnym niebie. Coś cudownego.

12. pomaga zachować w sobie dziecko
Już nie pamiętam kiedy ostatnio puszczanie baniek mydlanych sprawiało mi taką radochę jak teraz kiedy moja sunia w dzikiej pogoni próbuje złapać każdą, jedną bańkę.


13. uczy radości z małych rzeczy i jak cieszyć się chwilą
Czy kiedykolwiek staneliście ot tak po prostu na ulicy, spojrzeliście w niebo i powiedzieliście jaki ten samolot jest ekstra? Nie? Ja też nie, ale odkąd mam psa uczę się, że każda pierdoła może być przyczyną radości w życiu. Kwiatek, który rośnie gdzieś na polu, spadający liść, którego można pogonić czy śnieg, który leży na podjeździe a ty musisz go usunąć. Kiedy Holi siada na spacerze i obserwuje ptaki, człowiek zaczyna doceniać życie.

14. uczy szybkiego reagowania
O matko jedyna, jeśli psu się źle dzieje, wymiotuje, kuleje to człowiek działa z prędkością światła. Raz dwa telefon do weta, wyjazd do kliniki i ratujemy. Nawet jeśli to jest próba oszustwa, bo nie chce się iść dalej.

15. uczy cierpliwości
Tak. Tak. Tak. Z natury jestem cierpliwa, ale przy psie i tak trzeba było osiągnąć level master w zen.

16. rozwija kreatywność
Jeśli nie chcesz aby dom codziennie wyglądał jak po przejściu tornada to musisz zmęczyć psa nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Do tego przydaje się głowa pełna pomysłów i umiejętność robienia czegoś z niczego. Przynajmniej jeśli masz inteligenta, który dość szybko się nudzi a wszelkie gumowe zabawki, mające zająć go na chwile to zło.


17. uczy asertywności
Zwłaszcza jeśli chodzi o reakcję obronna w stosunku do swojego psa. Ile to już razy trzeba było komuś odmówić głaskania czy zwrócić uwagę na cmokanie to wie każdy psiarz.

18. wyrabia refleks
Jeszcze nigdy tak szybko nie sprzątałam samotnych skarpetek walających się po podłodze, czy kawałka opakowania po zakupach. A na spacerze...radary nastawione i w razie potrzeby natychmiastowa reakcja, jeśli komenda nie pomoże to zawsze można próbować wyciągnąć niechcianą przekąskę

19. przesuwa granicę "tego nie zrobię"
Nienawidzę bawić się w mięsie. Nigdy nie robiłam typowo mięsnych dań (kurczak się nie liczy), bo nie znoszę dotyku mięsa. Odkąd mam psa to już nawet wątróbka czy inne świństwa nie są takie złe. Widok ślinotoku u mojego psa i świadomość jej pełnego brzucha rekompensuje to wszystko.

20. rozwija umiejętności towarzyskie
Jestem osobą, której wymagania społeczne są dość niskie. Nigdy mi nie przeszkadzało, że wieczór spędzam na kanapie z książką. Odkąd mam psa grono moich znajomych się podwoiło a small talki są na porządku dziennym. W końcu o swoim psie można gadać z każdym kto chce o tym słuchać
fotka ze spotkania goldenów warszawskich
21. zobojętnia na zapachy
"Cudny" zapaszek żwaczy wołowych już wcale nie jest taki przykry jak jeszcze kilka miesięcy temu. Pies wytarzał się w czym obrzydliwym? Trzeba iść pod prysznic, ale tak żeby niczego nie dotknął po drodze, umyć, wytrzeć, wywietrzyć dom. A że po drodze śmierdziało od Was z kilometra? Kto by na to zwracał uwagę

22. rozwija instynkt odkrywcy
Dzięki psu codziennie odkrywam nowe trasy spacerowe. Poznaję swoją okolicę. Bez niej najprawdopodobniej nie miałabym pojęcia jakie genialne tereny mam wokół siebie.

23. uczy tolerancji
(na ludzką głupotę) Chyba każdy usłyszał jakiś genialny tekst jak wychować psa, od kogoś na wyraz pomocnego. W większości wypadków tacy ludzie są nieszkodliwi i wystarczy pokiwać głową, odwrócić się i odejść.

24. uczy miłości
Pies kocha, bo tak. Bo jesteś. Nie ma żadnego dlaczego. Nie ważne czy było źle w pracy, czy założyłeś niemodną bluzkę, czy krzywo spojrzałeś. Po prostu jesteś jego człowiekiem, któremu ufa, którego kocha i o którego dba.
 
Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger