365 dni razem
w podróży do nowego domu |
Jaki jest mój, własny, prywatny ideał? Jak zmieniły się moje wyobrażenia odnośnie goldenów? O tym słów kilka. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystkie takie są i opisywane sytuacje, zachowania dotyczą mojej suni, ale widziałam już sporo złotek, które wykazują podobne cechy.
Przede wszystkim zdałam sobie sprawę, że reklamy i filmy kłamią. Aby mieć goldena z reklamy trzeba włożyć masę pracy a i to nie zawsze gwarantuje sukces. Przed nami prawie drugie tyle tej pracy co już włożyłam, bo gdzieś po drodze wkradły się błędy, które teraz trzeba wyeliminować. Chcąc się przygotować na złotego malucha zaopatrzyłam się w książkę o rasie, ale niestety nie dowiedziałam się tak naprawdę tego co mnie czeka. Przyznam, że w dobie internetu nie wpadłam na to aby skorzystać z grup na facebooku i tam poszukać informacji. No cóż...mądry Polak po fakcie (bo o szkodzie nie ma mowy).
ta czerwona agentka to moja Holi (zdjęcie z hodowli "Złoty Amber") |
Golden jawi się jako pies spokojny, zrównoważony. Wow...pozazdrościć właścicielom psów, które się takie urodziły. Moja sunia to typowy przykład szalonego dzikusa, który w każdą dziurę wepchnie nochala, przywita się z każdym człowiekiem i psem. Pracujemy nad tym aby opanować tą nadmierną ekscytację, ale to naprawdę kręta i wyboista droga a nie spokojny spacerek.
Niestety ta jej miłość do ludzi i psów budzi we mnie mieszane uczucia zwłaszcza w psio - psich kontaktach. Mam wrażenie, że w systemie operacyjnym Holi zabrakło instynktu samozachowawczego. Czasem jak pies na nią warknie, bo nie lubi innych, bo ma jej już dość, ona nic sobie z tego nie robi a nawet traktuje to jak zaproszenie do dalszej zabawy i dalej nie daje psu spokoju. O ile szybko tego nie opanujemy to obawiam się, że może się to na niej zemścić.
Mimo tego, że wydaje się być dość pewną siebie sunią to nie raz nie dwa zdarzy jej się przestraszyć drzewa rosnącego od zawsze na polu obok którego przechodzimy albo zaparkowany u sąsiada samochód wzbudza nieufność. Ile to już razy musiałyśmy etapami podchodzić do jakiejś złowrogiej reklamówki albo folii przyczepionej do latarni. :)
Złociaki to mądre psy, które jednak potrafią się szybko nudzić jeśli w kółko muszą powtarzać to samo. W końcu ile można robić to co już (niby) znają. Poza tym to strasznie cwane psiaki, jak tylko Holi zobaczy zawahanie z mojej strony to już w główce układa się plan, który jej pasuje. Naprawdę trzeba bardzo konsekwentnego prowadzenia żeby nie było problemów później, czego u nas trochę zabrakło, ale o tym innym razem.
Nie zdawałam sobie sprawy, że pomimo takiej chęci do nauki goldeny, a zwłaszcza suczki są tak kruche psychicznie. Wystarczy kilka niepowodzeń albo moja odrobina słabości pod postacią krzyknięcia i już widać jaki ten pies jest nieszczęśliwy. Pamiętam sytuację kiedy moja mama delikatnie złapała Holi za ucho żeby czegoś nie robiła (naprawdę to było delikatne, jestem wyczulona na tym punkcie i nawet za specjalnie nie zauważyłam żeby to jakieś złe było) do tego trochę głośniej na nią krzyknęła i psi armagedon gotowy. Przez chwilę nawet nie podchodziła do mamy, zaraz potem jej przeszło.
Niestety te psy nie mają wbudowanej asertywności. Nic a nic, przynajmniej tak jest u nas. Można ją zagłaskać, za bardzo wymiętosić, dotykać tam gdzie nie lubi, przytulać i nic nie powie, nie zrobi (o ile nie ma dokąd odejść). My dorośli musimy hamować swoje tulaskowe zapędy, ale czasami przy dzieciach bywa trudno i wtedy to na mnie spoczywa odpowiedzialność za jej komfort psychiczny.
Mimo tego, że daje się głaskać i przytulać to toleruje tylko głaskanie. Nie jest przytulasem, czego mi trochę brakuje. Jeśli głaskanie to tylko na jej warunkach a jak ma za dużo i ma możliwość odejścia zawsze to zrobi.
Na razie nie lubi kąpieli, co mnie dziwi, bo wszyscy mówią jak to retrievery kochają wodę i mogą praktycznie z niej nie wychodzić. A tu zonk. Nie pływamy, bo nie. Kałuże owszem tak, ale już większy staw z pewną dozą nieufności. Pewnie jeszcze się to zmieni, bo już widzę różnicę między naszymi wodnymi początkami a późniejszymi próbami, a lato się zbliża, więc może niedługo będę musiała uzupełnić ten wpis o nowe zachowanie.
Jak na aportera przystało uwielbia to, chociaż czasami większą wartość mają szarpaki. Jednak mimo wszystko co człowiek rzuci, Holi przyniesie.
Swego czasu każdy spacer kończył się przytarganiem patyka do domu. Nieważna była wielkość, chociaż preferuje te mniejsze, a co się będzie męczyć, ważne że znajdzie się na jej podwórku. Teraz trochę jej już to przeszło. W zamian za to przynosi teraz kamienie. Droga do mojego domu wysypana jest żwirem i mamy trochę też takich większych kamyków i nawet jak zapomni jej się wcześniej jakiegoś zabrać to tuż przed furtką zawsze jakiegoś znajdzie byle tylko przenieść go na odpowiednią stronę.
Kiedy już złapie patyka lub kamyk na spacerze musi się pochwalić co ma. No musi i już. Jeśli nie ma od razu reakcji to wykręca głowę na prawo, na lewo, prawie pod nogi wchodzi. A jeśli człowiek w ogóle się tym nie zainteresuje to koniec spaceru. Osioł staje jak wmurowany w ziemię i nie idzie dalej.
Lubi się bawić, ale pod warunkiem, że zabawka nie jest gumowa. Wszystko co ma jakikolwiek gumowy dodatek leży po kątach, zostawione w niebycie. Dostała takiego świetnego krokodyla, w sam raz do aportowania i co, i jest gumowy. Rozbawię ją, nakręcę na aportowanie, rzucam, pada hasło "przynieś", pies biegnie już łapie krokodyla, ale prawie w tej samej chwili jęzor wyczuwa gumę i pies wraca na pusto. Nijak nie można tego zmienić. Trudno, już taki urok. Co jest dobre dla jej delikatnych zebali? Mięciutkie, puszyste, zabaweczki. Pluszaki, piłeczki, kocyki. Nie przeszkadza jej plastik byle nie było go za dużo.
Kiedyś wydawało mi się, że goldeny to takie eleganckie, dumne psiaki. A gdzież tam...mojej suni bliżej do babiastego czołgu niż eleganckiej, wytwornej damy.
Kocha zdjęcia. Nie wiem czy wszystkie tak mają, czy to efekt robionych zdjęć jak była malusia, ale naprawdę trudno zrobić jej zdjęcie niespodziewane. Kiedy leży w jakiejś fajnej pozycji to wystarczy żeby zobaczyła obiektyw aparatu wtedy się poprawia aby wyglądać lepiej. Uwielbia pozować i z tym w ogóle nie mamy problemu, no chyba że chce jej się zrobić żenujące fotki, ale co zrobić, sunia dba o swój image.
To mała kleptomanka. Człowiek musi się przy niej naprawdę kontrolować żeby niczego w jej zasięgu nie zostawiać. Zdarza się, że pies gdzieś po domu wędruje, następuje chwila ciszy i szybciutko słychać pędzącego goldena z łupem (najczęściej są to skarpetki). Ile jest wtedy radochy :) Hitem są wyciągane całe rolki papieru z łazienki i ciągnący się papier za nią.
Nie żebrze. Serio. Można jedzenie zostawić na stole i go nie ściągnie. (chociaż nie testuje tego za często, tak na wszelki wypadek) Jeśli już coś robimy przy blacie w kuchni to ona siada za tobą i siedzi i się patrzy i siedzi. Ja czasami nie zdaję sobie sprawy, że ona tak za mną siedzi, taka cichutka jest. Jak już się wysiedzi i nic nie dostaje to traci zainteresowanie i wraca na swoje łóżeczko.
Coś długi się ten post zrobił, ale o tej mojej wariatce mogę mówić i pisać godzinami :) Za nami rok zmian, radości, czasem frustracji. Kolejne lata wyzwań i pracy przed nami. Powoli się docieramy :)
mój własny, prywatny antydepresant :D |