Co zrobić z tymi upałami

Co zrobić z tymi upałami

     Myślałam, że jak mam psa długowłosego z podszerstkiem to większą część upalnego dnia będzie siedział w domu (konkretnie w łazience) na płytkach. Tak było w przypadku jamniora. Łazienka to było jego królestwo na czas letnich dni. W przypadku goldena nic takiego nie ma miejsca. Najukochańsze miejsce na ogródku to czysta patelnia, gdzie tylko słońce grzeje i nawet odrobiny wiatru nie ma. Co z tego, że po pięciu minutach jęzor wywalony do ziemi, dyszy tak, że słychać ją w domu a od miski dzielą ją całe kilometry (a na serio trzeba się podnieść i przejść ze dwa kroki, no może trzy), ale nie zejdzie i już. Tylko jak ją zawołam to nie ma żadnego problemu aby wejść do domu i zalec na chłodnych płytkach w wiatrołapie. Nie mniej jednak jak każdy, Holi za upałami nie przepada, a zwłaszcza za duchotą, która im towarzyszy. Mam kilka patentów z których korzystam aby trochę pomóc jej sobie poradzić z tymi okrutnymi temperaturami. Jak wiadomo jedne działają lepiej, inne słabiej, ale Biszkopt nie narzeka na moje eksperymentatorskie zapędy.

Biszkoptowe patenty na upały

Spacery

W trakcie upałów trochę zmieniają się nam zasady spacerowania. Znika nam długi spacer południowy/popołudniowy. Zamiast tego wydłużają się poranne i wieczorne wyjścia. Zamiast szybkich wyjść mamy co najmniej 30 minut rano i co najmniej godzinę wieczorem. Spacer środkowy, który normalnie jest najbardziej aktywny trwa tylko do czasu załatwienia potrzeb. Zresztą Holi sama nie chce spacerować, szuka tylko cienia żeby sobie odpocząć.


Wycieczki nad wodę

Jeśli jest czas i wszyscy mamy chęci (dotyczy to także Holi, w pewnym stopniu, ze względu na jej brak zamiłowania do samochodu) to pakujemy się do samochodu, zabieramy niezbędne graty (przeważnie to Biszkopt jest najlepiej spakowany, bo dla siebie przeważnie o czymś zapominam) i jedziemy nad jakąś wodę. Holi nie jest (na razie) typowym goldenem pod tym względem. Lubi wodę, ale pod warunkiem, że pod łapkami czuje grunt. Wchodzi chętnie i ciężko ją z niej wygonić, ale niech tylko straci grunt i będzie zmuszona pływać...oj to wtedy jak najszybsza ewakuacja na ląd. Nie daj bug kiedy ktoś ją będzie chciał opryskać. Obraza majestatu i foch gotowy. Dopóki ten ktoś nie przeprosi porządną porcją pasztetu to już się z nim nie przyjaźni.


Basenowe harce

W zeszłym roku kupiłam dla wypróbowania taki dmuchany basenik dla dzieci. Nalałam wody i na efekty trzeba było czekać. Początkowo podchodziła do niego bardzo nieufnie. Jedyną zabawą na jaką było ją stać było wyławianie różnych rzeczy, które wcześniej rzuciłam. Chwilowo basen pełnił też rolę wielkiej miski. Po każdym spacerze zamiast paść w domu, biegła najpierw do basenu napić się a dopiero wtedy można było odpocząć. Dopiero po jakimś czasie trochę w nim brykała, ale ani razu się nie położyła. Niestety basen przetrwał tylko jeden sezon, w tym roku rozglądam się za czymś lepszym i przede wszystkim trwalszym.


Mrożone smaczki

Biszkopt wielbi banany. W związku z tym zaczęłam kroić je na grubsze plastry i mroziłam. Schodziły w tempie ekspresowym. Chociaż początkowo trochę przesadziłam, bo po zbyt dużej ilości takich dobroci pojawiło się małe przeziębienie, ale później zmądrzałam i smaczki były odpowiednio wydzielane. W tym roku postanowiłam poszaleć i już dodatkowe dwa przepisy pojawiły się na blogu:
Kółka z niespodzianką
Smaczki owocowe
Testowałam też w ubiegłym roku lody Pokusy. Robiły furorę, ślina ciągnęła się w nieskończoność dopóki ich nie dostała.


Wilgotny ręcznik

Kiedy jest gorąco a Holi ma zostać sama, wkładam ręcznik do umywalki, moczę pod zimną wodą. Zostawiam go rozłożonego na płytkach w wiatrołapie. Ostatnio też taki ręcznik pełnił rolę prowizorycznej kamizelki chłodzącej. Myślałam, że jak tylko go na niej położę to od razu ściągnie, a okazał się strzałem w dziesiątkę. Nawet nie próbowała go ściągnąć. Bawiła się na dworzu z ręcznikiem zwisającym z grzbietu. Oczywiście aby nie doszło do jakiś problemów zdrowotnych ręcznik był w użyciu przez bardzo krótki czas, nie było to nawet 30 minut. Spróbujemy pewnie jeszcze nie raz w przypadku największych upałów.


Wiatrak

Podstawowe wyposażenie w domu na ciepłe dni, o ile nie jest się właścicielem klimatyzacji. Jak tylko jest włączony a Holi jest w domu to leży przy nim i się nie rusza, ewentualnie zmienia pozycje leżenia :)






I to na tyle naszych sposobów radzenia sobie ze zbyt dużymi temperaturami. Na razie nam pasują, Holi przy takich kombinacjach i udogodnieniach w miarę nieźle znosi upały. Zdecydowanie mniej czasu spędza na podwórku, jeśli już to wieczorami.

Powodzenia w przetrwaniu ciężkich dni :)

Martyna & Holi

a na zakończenie trochę większa fotorelacja :)

bez pańci do wody nie wchodzę
panierowanie, odpoczynek i zaraz znowu hop do wody
mały golden uczy się, że woda jest fajna
kiedy nie było basenu zwykła miska była równie fajna
początkowo basen służyła jako miska na wodę
łapki można było zamoczyć, ale żeby coś więcej...ani boże mój
robocza wersja kamizelki chłodzącej ;)
arbuz to bardzo dobry wynalazek na upały
lody Pokusy były niezastąpione
mrożony kong to coś co Biszkopty lubią najbardziej :)
Łyżka dziegdziu w naszym cudownym życiu :)

Łyżka dziegdziu w naszym cudownym życiu :)

     Szkolenie psa to naprawdę ciężka praca, jednocześnie dająca ogromną satysfakcję...później. Nie dość, że wymaga wielu godzin nauki nie tylko dla psa, ale także dla nas opiekunów, to jeszcze musi być konsekwentnie i systematycznie prowadzone, co dla mnie przeważnie jest największym wyzwaniem. Jednak nic nie daje tak wielkiej satysfakcji kiedy myślisz, że już nic z tego psa nie będzie a on pewnego dnia zaskakuje tak, że swoją szczękę możesz zbierać z podłogi.

     Moja sunia należy do tych ras, egzemplarzy, które dość szybko łapią o co człowiekowi chodzi. Jednocześnie, testuje bardzo dokładnie mój charakter pod kątem korzyści dla siebie. Cwaniara z niej totalna. Należę do tych szczęśliwców których pies tak naprawdę nie jest jakoś szczególnie problemowy a wszystkie górki jakie napotykamy w trakcie naszego życia razem wynikają przeważnie przez moje mniejsze i większe błędy. Poza tym bardzo mocno pracuję nad sobą, bo nie jestem człowiekiem bardzo stanowczym czy mega asertywnym i czasami zdarzy mi się przymknąć na coś oko, co niestety później odbija mi się wielką czkawką. Stąd mój wniosek, że szkolę nie tylko Holi, ale i siebie.

    Biszkopt jest aktualnie w takim nastoletnio - głupiutkim okresie w którym cudownie widać co pominęłam w pierwszym okresie nauki a na co nawet nie zwróciłam uwagi. Pokazuje mi dokładnie nad czym musimy popracować, ale także to co już udało się opanować. W domu to pies ideał. Teraz zaczynam widzieć, że nauka  nie idzie w las a w móżdżku Holi wytworzyły się odpowiednie połączenia odpowiedzialne za reagowanie na to co do niej mówię. Problemy pojawiają się poza naszą strefą komfortu. I dzisiaj o tych problemach słów kilka. Mój dzikus jakiś czas temu skończył rok i wiem, że teraz to już naprawdę trzeba to wszystko opanować aby później mieć klawe życie pod jednym dachem. Zdaję sobie sprawę, że istnieją psy zachowujące się gorzej niż mój cudak i nie jeden chciałby mieć takie problemy co ja, ale to nie istotne, bo jej zachowania dla mnie w dalszym ciągu są nie do zaakceptowania.

Głównym winowajcą większości naszych problemów są (tak mi się wydaje):


E-MO-CJE, czyli nadmierna ekscytacja

   O żesz kurczaki...Nie miałam pojęcia, że u goldenów a przynajmniej u mojej sztuki są one tak chwiejnę. No po prostu od miłości do depresji; od szaleństwa do agonii, zmienia się to 100 razy na minutę. Z tego co słyszałam to generalnie u wszystkich psów do 2 roku życia kształtuje się kora czołowa w mózgu, która jest odpowiedzialna za emocje i to jest przyczyną takich wahań w młodym wieku, ale żeby aż tak. Z dwojga złego wolę żeby Holi kochała ludzi nieograniczoną miłością niż ich nienawidziła dla zasady, jednak nie spodziewałam się jak dużo pracy muszę włożyć w to aby mieszkał ze mną golden z reklamy :) Nie żebym chciała psa, który będzie mnie obserwował cały czas i działał na każde moje skinienie, ale przydałoby się więcej ogłady. Poza tym taki szał i poziom ekscytacji musi być strasznie męczący dla psiaka. Wyobrażacie sobie żyć w ciągłym podekscytowaniu? Ja zdecydowanie nie. Fakt Holi nie odbija się od ścian ani nie wyrywa mi rąk jak tylko kogoś zobaczy, ale wybiórcze głuchnięcie oraz ślepota w stosunku do mojej osoby to coś nad czym pracujemy. To jest temat rzeka, który aktualnie spędza mi sen z powiek. Wiem, że mam skłonności do przesady, więc pewnie patrząc na nas z boku nie ma aż takiej tragedii, ale jednak za dobrze też nie jest. Przykład? Dziś była u mnie projektantka do tarasu, wypuściłam Holi żeby zapoznać ją z nową osobą, spróbować zapanować nad szaleńcem. I co? słuchała się, owszem, za każdym razem jak powiedziałam "nie" to zadziałało, problem był tylko taki, że to "nie" pojawiało się czasem za późno i zdarzyło się jej (o zgrozo) skoczyć na panią. Nosz tak być nie może, skąd teraz się to skakanie wzięło to nie mam pojęcia, bo już dawno temu udało się je wyeliminować.


    W związku ze zbliżającym się w sierpniu egzaminem na duet dogoterapeutyczny musimy te szaleńcze zapędy opanować, bo tak nadaktywny pies nie będzie najlepszym pomocnikiem w prowadzeniu terapii a byłoby szkoda, bo Holi ze wszystkich ludzi na świecie najbardziej kocha dzieciaki. Jakie w tej chwili mamy problemy?

Problem nr 1. CZŁOWIEK!!-CZŁOWIEK!!-CZŁOWIEK!!
Ciągnięcie na smyczy do człowieka. Ogólnie Holi chodzi bardzo ładnie, nawet czasami jak pojawiają się ludzie zdarza się, że jej nie zainteresują. No ale właśnie - zdarza się, a ja bym chciała żeby to jednak była reguła. Nie chce z niej zrobić totalnego ignoranta, ale fajnie by było gdybym to ja mogła podjąć decyzję czy do kogoś podchodzimy a nie wijący się węgorz na smyczy. Tak więc to ciągnięcie wynika z podkręconych emocji na sam widok kogoś innego. Żeby nie było nie trzymam jej w piwnicy bez dostępu do innych ludzi i psów, po prostu ten typ tak ma i bez względu na to z iloma osobnikami by się nie bawiła na każdego kolejnego zareaguje tak samo.

Problem nr 2. PIES-PIES-PIES-BAWMY SIĘ!!!!
Ciągnięcie na smyczy do psa a jeśli jest bez niej głuchota i skleroza dotycząca komendy "wróć". Jeśli chodzi o smyczowy problem to jest to dokładnie ta sama sytuacja co w przypadku człowieka na horyzoncie. Tutaj dochodzi problem bez smyczy, czyli ogólne moje zaniedbania tudzież przymykanie oka na respektowanie komendy "wróć".

Problem nr 3. OŻESZ-KTOŚ DO MNIE PRZYSZEDŁ
Witanie gości. Za to też odpowiedzialna jest wylewająca się uszami, nieograniczona miłość do ludzi. Jesteśmy na etapie kiedy witanie gości powoduje zdecydowanie nadmierną reakcję, chociaż pojawia się światełko w tunelu i ten wysoki poziom emocji trwa krócej :)


    To takie najważniejsze problemy w naszym życiu, mimo wszystko wpływają na wspólne funkcjonowanie, bo wszystkie inne pierdółki bardzo szybko można wyeliminować. Tak więc w weekend zabieram się za dokładniejsze rozplanowanie naszych treningów i zaczynamy walkę z biszkoptowym szaleńcem.



Martyna & Holi


pańcia, co ty gadasz?


Psiowy decoupage. Tabliczka na furtkę

Psiowy decoupage. Tabliczka na furtkę

    Tabliczka z informacją, że na posesji jest pies to moim zdaniem pozycja obowiązkowa, zwłaszcza jeśli pies potrafi pokazać zęby jeśli wejdziesz na jego teren. Wiem, że tak naprawdę nieproszona nigdzie nie powinnam wchodzi, ale dobrze wiedzieć nawet jeśli mogę przekroczyć próg to czego mogę się spodziewać zwłaszcza u nieznanych mi osób (specyfika pracy powoduje, że odwiedzam sporo domów). Jako przewodnik goldena, na pewno nie będę informować, że pies jest niebezpieczny, bo nikt mi w to nie uwierzy, ale chciałam zaopatrzyć w podobną tabliczkę moją furtkę. Szukałam jakieś fajnej, oryginalnej i szukałam i nie znalazłam nic co by do mnie przemówiło "weź mnie", dlatego odwiedziłam jeden z moich ulubionych sklepów z pierdołami do decu i złożyłam zamówienie. Inną rzeczą jaką szukałam był tekst na tabliczkę, chciałam aby był nieoklepany i może zabawny? I tutaj z pomocą przyszedł internet. Opis bardziej słowny niż obrazkowy. Jakby były jakieś pytania, pisać :) Dodatkowym elementem na mojej tabliczce jest fotka Holi - od razu mówię, dla znających temat, nie bawiłam się w transfer. Zdjęcie jest normalnie przyklejone i jak na razie się trzyma :)


Czego potrzebujemy?

- tabliczka drewniana, chciałam żeby miała już dziurki do powieszenia zrobione, więc wybór padł na taką
- drewniane dodatki, aby było bardziej psiowo dodałam łapki
- farba akrylowa biała i czarna
- farba kredowa szara, potrzebowałam szarej a tylko w wersji kredowej miałam, zwykła akrylowa też będzie dobra
- spękacz jednoskładnikowy, firmy pentart
- pędzelek, zwykły i gąbkowy
- klej do decoupage,
- konturówki, czarna i bezbarwna
- zdjęcie Holi, wydrukowane na drukarce laserowej, bo początkowo miał być transfer, ale stchórzyłam :)
- papier ścierny
- pistolet do kleju na gorąco
- lakier, ważne aby mógł być stosowany na zewnątrz, w końcu różne warunki panują na dworzu


Do dzieła:

1.    Całą tabliczkę przetarłam papierem ściernym dla pewności.
2.    Przemalowałam całą na szaro, wystarczyła jedna warstwa, bo farby kredowe bardzo ładnie kryją za pierwszym razem. Odłożyłam do wyschnięcia.
3.    Stronę, która będzie stanowiła przód pomalowałam spękaczem. Pojedyncze pociągnięcia pędzelkiem aby powstały ładne pęknięcia. Musiało wyschnąć.
4.    Ostatnie malowanie. Tylko przednia strona jest biała, tył pozostał szary. Musiało wszystko wyschnąć aby moim oczom ukazały się pożądane spękania.
5.    W międzyczasie dwie drewniane łapki przemalowałam na czarno a zdjęcie docięłam do potrzebnej wielkości.
6.    Zdjęcie przyklejone zostało klejem do decoupage, ale w tej metodzie pewnie każdy da radę. A brzegi przeleciałam pędzelkiem gąbkowym z szarą farbą.
7.    Wszystko polakierowałam. Przeczekałam aż wyschnie, polakierowałam raz jeszcze, odczekałam i upiększyłam.
8.    Czarną konturówką wypisałam tekst i przykleiłam klejem na gorąco łapki. Żeby jeszcze co nieco dołożyć to ramki zdjęcia poleciałam bezbarwną konturówką.
9.    Na sam koniec przełożyłam sznurek i zawiesiłam na furtce. Aby zapobiec zdmuchnięciu przez wiatr tata od strony podwórka przyczepił mi sznurek od tabliczki jakiś gwoździem. Sprawdza się, bo jak czasami wiatrzysko przyjdzie to tabliczka ląduje z drugiej strony furtki.

Mam nadzieję, że moja wesoła twórczość się podoba :)

Martyna

a w tle opiekun podwórka :)


Hurtownia ciasteczkowa

Hurtownia ciasteczkowa

     Człowieki lubiące goldeny i mieszkające w Warszawie i okolicach postanowiły zrobić coś dobrego właśnie dla tej rasy. W Polsce działają dwie fajne fundacje pomagające Złotkom w potrzebie - Warta Goldena i Aurea. My, funkcjonujemy jako Warszawskie Goldeny i chcemy wspomóc działalność obu tych fundacji, bo im więcej chętnych do pomocy tym lepiej. Pierwsza okazja pojawiła się w minioną sobotę (3.06). W Parku Bródnowskim miała miejsce fajna akcja propagująca krwiodawstwo Motoserce. Rozstawił się też namiot Warty Goldena i my. Były przewidziane różne atrakcje stałe w tym kącik kulinarny. Jako fanka wypieków wszelakich postanowiłam zająć się sekcją ciasteczkową. Przyznam, że nie bardzo miałam czas na jakieś większe kombinowanie z nowymi przepisami, więc skorzystałam ze świetnych, już internetom znanych, ciasteczek. Holi była zachwycona, bo tylu łakoci dawno już u nas nie było. Zwykle robię jednej rodzaj, góra dwa a teraz postanowiłam zaszaleć i narobiłam 9 rodzajów ciastek. Smakowały wszystkim, nawet sąsiadom się trochę dostało. A oto one: (patrząc na powyższe zdjęcie, ciastka zostały opisane po kolei od lewej strony od górnego rzędu)

1) Marchewka na ziółkach
Przepis pochodzi od Bite'a.
Moje modyfikacje: miałam mieszankę płatków i taką szklankę dodałam, czyli płatki jaglane, owsiane i orkiszowe

2) Serowe noce
Za ten przepis dziękujemy Ginny z Psi kawałek internetu
Kocham ten przepis równie mocno co Holi, na pewno pojawią się u nas jeszcze nie raz, tylko tym razem dodam do nich trochę ziółek.

3) Romans indyka z gruszką
Przepis znaleziony u pies w warszawie.
Z małymi modyfikacjami. Zamiast mąki ryżowej jest mąka gryczana, a zielony kolor zawdzięczają spirulinie.

4) Chińskie banany
Ponownie przepis od Bite'a. Ten blog to genialna kopalnia przepisów.
Holi kocha banany, więc na pewno zrobię je jeszcze nie raz. Jeśli chodzi o mąkę ryżową, robiłam ją sama, czyli w młynku do kawy zmieliłam odpowiednią ilość sypkiego ryżu. Tym razem miałam zwykły biały, ale następnym razem skorzystam z jakiegoś ryżu pełnoziarnistego.

5) Soczewicowe wstydziochy
Rodzice Bite'a - dziękujemy
Holi oczywiście smakowały, ale nie jestem do końca przekonana czy to jej smak.

6) Ryżowe gwiazdki
Tu z pomocą przyszedł zagraniczy blog lolathepitty.com
W razie by co wersja polska:
1 szklanka mąki ryżowej
1/2 szklanki jabłka pokrojonego w drobną kostkę
2/3 szklanki jogurtu naturalnego
1 łyżeczka imbiru
1 łyżeczka oleju kokosowego
Piec 25 minut w 175 stopniach
Hmm...tu mam mieszane uczucia, smakowo chyba nie najgorsze, ale, no właśnie ale..pewnie jeszcze raz spróbuje, ale już nie będę się bawiła w gwiazdki, tylko zrobię zwykłe kulki, bo jakoś to ciasto lepkie mi wyszło


7) Pomidorowe zdrówko
Autor oryginalny: Świat według Bite'a
Moja modyfikacja to brak czarnuszki i zamiast oliwy, którą Holi nie najlepiej toleruje, dodałam zwykły olej
Mąka gryczana również pochodzi z własnej produkcji: zmielona, w młynku do kawy, kasza gryczana niepalona w

8) Słodka pokusa
Odpowiedzialny za ten przepis Psi kawałek internetu
Moja modyfikacja: zamiast mąki pszennej dodałam zmielone płatki owsiane

9) Rumiankowe uspokojenie
Pomysłowe, oryginalne, ale mi za bardzo nie wyszły. Nie wiem co poszło nie tak, ale na pewno nie są takie ładne jak u Bite'a
Ponadto szału u Holi nie było, więc albo kiedyś do nich wrócę albo sobie daruje, ale spróbować warto :)


ktoś musiał nadzorować pracę
to tylko bardzo mała część składników, jak się później okazało






Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger