Walczymy ze swoimi kilogramami

     Kiedy widziałam psiaka z nadwagą zawsze zastanawiałam się jak właściciel mógł do tego dopuścić. W końcu to my jesteśmy odpowiedzialni za to jak wygląda nie tylko nasza dieta, ale przede wszystkim co jedzą nasze zwierzaki. Powinniśmy dbać nie tylko o to żeby nie chodziły głodne, ale też aby wszystkie niezbędne składniki miały dostarczane razem z pokarmem. I co...i jak to bywa w przypadku ludzi tak i w przypadku zwierząt dużo jest tych małych pulpetów na ulicach. Ja wiem, że nie każdego stać na super, hiper, ekstra karmę, ale to nie jest wymówka. Chciałam zwierzaka to mam i powinnam dbać o niego najlepiej jak mogę, a przekarmianie do tego się nie zalicza, ba to nawet pod znęcanie podchodzi. Takie jest moje zdanie i tego staram się trzymać, a tu bach...Byłyśmy ostatnio u weterynarza i na wadze pokazały się 33 kilogramy. Wiem, że nie ma co jeszcze panikować, bo Holi jest z tych "grubokościstych", ale nie miała jeszcze sterylizacji a chciałabym żeby jej waga była bliższa 30 kg. Tak mi się coś ostatnio wydawało, że mój Biszkopt za dużo ciałka ma, ale wszyscy mówili, że wydziwiam. Jaki z tego wniosek? (smutny, niestety) Miałam rację. Musimy zrzucić 3 kilo, tak, tak MY, to znaczy każda z nas po 3 kilo, bo przyznam szczerze, że nie tylko Holi przybyło :)

     Początkowo zaczęłam się zastanawiać jak to się stało, w końcu starałam się pilnować z tym jedzeniem żeby nie dopuścić do nadwagi. Powszechnie wiadomo - goldeny to łasuchy z tendencjami do tycia. To taka odmiana po poprzednim psie, który był totalnym niejadkiem i wszyscy myśleli, że go głodzę. Wracając do tematu, małe dochodzenie wyjaśniło mi wszystko. Holi w styczniu dostała pierwszej cieczki i niestety/stety bardzo marudziła przy jedzeniu, potrafiła nie jeść kilka dni. Wiem, że pies sam się nie zagłodzi jak ma miskę żarcia, ale ciężko było jeść cokolwiek samemu słysząc marsza w biszkoptowym brzuszku. W związku z tym 'kochana' pańcia dorzucała trochę smakołyków i miseczka była wylizywana do czysta. Co prawda dawałam jej mniej kulek żeby kalorie się zgadzały, ale tak to jest jak się robi na oko. Do tego wszystkiego zaczęłyśmy drugi stopień szkolenia z dogoterapii a tam smaczki szły w ilości hurtowej. Przy okazji była zima to i spacery mniej energiczne - tak oto dupka urosła.

     Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem trzeba to ogarnąć i wrócić do stanu idealnego. Tym bardziej, że jak zaczęły się trochę dłuższe, ciekawsze spacery Holi więcej musi odpoczywać (w ich trakcie) a do tego sterylka przed nami.

     Jaki mam plan?

  •  Dieta
    Wg naszej weterynarz powinnam zmniejszyć porcje dziennej karmy o 20%. To pierwsze co wprowadziłam, bo jakby nie było to najłatwiejsze. Aktualnie zakupiłam worek Taste of the Wild, gdzie przy jej gabarytach powinna jeść 350 gram, więc do miseczki powinno lądować 280gram. Teraz dodatkowo bardzo się pilnuje pomiędzy posiłkami. Jeśli się szkolimy abo dostaje coś dodatkowo to odliczam wszystko. Nie jestem dietetykiem, więc zdarza mi się robić to na oko licząc, że tym razem nie przeholuje.

  • Ćwiczenia
Tu pojawia się pewien problem. Holi niedawno skończyła rok a jako przedstawicielka dużej rasy powinna dbać o stawy. Być może za bardzo się na to nakręcam, za bardzo przesadzam, ale naprawdę za dużo się naczytałam o rasowych goldenach z zaawansowaną dysplazją i chciałabym tego uniknąć. Zdaję sobie również sprawę, że dysplazja to nie koniec życia a po prostu początek trochę innego, ale jeśli można zminimalizować prawdopodobieństwo jej wystąpienia to będę panikować ile się da, nie zabierając jednocześnie Holi radości z bycia psem.
     Stanęło na tym, że zaczniemy biegać. Już od dawna planowałam się z to zabrać, bo w końcu to takie modne, zdrowe, tanie, zawsze dostępne. Problem jest taki, że to nie do końca moja aktywność życia, no ale jak przeprowadziłam się pod miasto i mam takie warunki biegowe to czemu nie, z nuż mi się spodoba. Obiecywałam sobie też, że jak będzie pies to będę miała kompana do tej aktywności. No ale w zeszłym roku Holi była za mała, więc nijak sama biegać nie mogłam ;) W tym roku panna skończyła 12 miesięcy, mimo to dalej nie było mi po drodze z bieganiem. I jest. Mam powód bardzo, bardzo dobry. Te 3 kilogramy mnie otrzeźwiły a czego się nie robi dla pieseczka. Żeby nie było nasz biegowy początek to nie są maratony, to nie są nawet maratony w wersji dziecięcej :) Po takim "biegowym" spacerze to ja jestem najbardziej zmęczona w naszym duecie.

Jak to wygląda w tej chwili? Nasza trasa liczy sobie plus/minus 2 km i na zmianę trochę biegniemy, trochę maszerujemy a i Holi ma czas wolny na węszenie i kopanie dołków. To dopiero nasz początek. Moja kondycja jest beznadziejna, Holi jeszcze za młoda na dłuższe kilometrowo i czasowo biegi, więc totalnie na luzie przygotowujemy się do następnego etapu :)

 To tyle na dziś, ale biegowy temat trochę mnie wciągnął, więc już pracuje nad kolejnym wpisem. A tymczasem idziemy pobiegać ;)

Martyna & Holi


 
ale o co chodzi? przecież na schodku się mieszczę :) 
dobra dieta to podstawa

2 komentarze:

  1. Jeśli sama męczysz się biegając szybciej niż pies to na pewno nie załatwisz jej stawów tą aktywnością :) Pies to zwierzę stworzone do biegania więc bez obaw, większą krzywdę stawom robią nadmiarowe kilogramy niż kilometry. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Walczę ze swoją dysplastyczną paranoją i powoli wsiąkamy w biegowy temat :)

      Usuń

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger