Pies oprócz niesamowitej radości wprowadza do domu trochę chaosu i zdecydowanie większą potrzebę sprzątania. Nie jestem jakąś szczególną maniaczką sterylnych pomieszczeń, ale totalnego bałaganu też nie znoszę. Oczywiście kiedy Holi miała pojawić się u mnie nawet przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że ten mały tajfun wprowadzi tyle sierści, piachu i wszystkiego co tylko człowiek wymyśli. Trzeba było scementować przyjaźń z odkurzaczem i szczotkami wszelkiego rodzaju. Pralka też coraz częściej chodzi. Dużo łatwiej jest się do tego przyzwyczaić jak się ma takiego czworonożnego pomocnika. Holi uwielbia "pomagać" w pracach domowych :) Co z tego, że przyczynia się do ich zwiększenia. To wszystko nieważne kiedy patrzy się na tego sierściucha, który z zainteresowaniem obserwuje co ta pańcia wyrabia.
warto sprawdzić czy nie zostało coś do wylizania
Oczywiście jednym z tych ulubionych sprzętów domowych jest zmywarka. Kiedy była młodsza to właśnie dźwięk otwieranej zmywarki a nie lodówki potrafił przywołać ją z każdego miejsca w domu. Teraz to się trochę wyrównało i nie działa aż silnie jak kiedyś. Nie istotne czy naczynia są wkładane czy wyjmowane, zawsze w tej psiej głowie musi być myśl, że a nuż coś dobrego tam jest i warto zajrzeć. Tej ciekawości chyba się już nie pozbędę, ale na szczęście udało się opanować chęć opierania łapkami na uchylonych drzwiczkach. O ile w przypadku 8 kilogramowego szczeniaka to jeszcze nie był problem o tyle kontaktu z 30 kg pannicą już mogłyby nie wytrzymać. Tak więc otwieram drzwi, pojawia się sunia i próbuje wepchnąć łepetynkę do środka :)
"Ukochana" czynność domowa dla wszystkich bez względu na gatunek, czyli odkurzanie.
Nie ma dnia żebym nie musiała wyciągać tego potwora, no może teraz w
okresie zimowym nie jest to aż tak wymagane. Piachu u nas jest co
niemiara, więc jest z czym walczyć. Sama nie lubię odkurzacza i dźwięku
jaki wydaje, więc nie dziwię się, że psy też nie są jego fanami. Jest
już lepiej jeśli chodzi o Holi, nie szczeka, nie panikuje, ale obserwuje
czy przypadkiem nie chce jej zamordować.
Innym sprzętem, który wymaga zainteresowania jest pralka. Co prawda nie budzi takich emocji jak poprzedniczka, ale na początku zdarzało się, że Biszkopt zaglądał co tam się pakuje i czy opłaca się przy tym stać. Pierwsze spotkanie było komiczne. W tym samym pomieszczeniu stoi
jej worek z jedzeniem, więc chcąc nie chcąc czasem tam zajrzy. Kiedyś
zeszło się w czasie pranie i jej chęć sprawdzenia czy worek przypadkiem
nie pękł. Zdziwieniu nie było końca co to tak wali i jakieś takie dziwne
dźwięki wydaje. Dłuższą chwilę obserwowała co się dzieje, naszczekała
się trochę, popilnowała i poszła sobie. Zaglądała jeszcze kilka razy żeby sprawdzić co tak wali, ale już bez takich emocji, przyzwyczaiła się i nauczyła, że nie opłaca się tego urządzenia pilnować.
Coś co również należy do obowiązkowych czynności i tu nie ma zmiłuj, zamiatanie. To wtedy jak się nie chce wyciągać odkurzacza. Po takim futrzaku jest tyle sierści, że pomimo wyczesywania można spokojnie poduszki robić, dlatego trzeba było dodatkowej szczotki szukać. Padło na rewelacyjną gumową szczotkę, która naprawdę fajnie zbiera jej kudły. Chciałam żeby to nie robiło na Biszkopcie żadnego wrażenia, ale o ile na początku to się udawało o tyle kiedy mama pokazała psu jaka to fajna zabawa ze szczotką to od tej pory zawsze jest w pobliżu jak szczotka idzie w ruch. Co prawda domowa nie jest aż tak fascynująca jak ta która ogarnia garaż i kostkę pod domem. Nauczył się łobuz, że fajnie się ją gryzie i jak człowiek ją odstawi i nie zauważy to za chwilę jest na środku podwórka a nad nią pastwi się Golden.
Mycie podłogi. I tu dzieli się na zwykłe mycie, które mimo, że mop w użyciu nie robi wrażenia i mycie na kolanach zwykłą szczotką, którego nie można opuścić. Zwykłe odbywa się raczej codziennie, bo mamy to "szczęście", że droga osiedlowa jest żwirowa i wystarczy, że trochę wilgotniejsze powietrze a biszkoptowe łapy zamieniają się w czarne łapska. Mycie podłogi raczej kończy się harcami młodej po ogródku, inaczej to można by myć w nieskończoność, bo przecież zawsze trzeba się napić jak mokra podłoga a odcisk łapki taki piękny. Co innego jeśli pańcia zabiera się za fugi i czyści szczotką na kolanach. Wtedy kochany pomocnik kładzie się i obserwuje co tym razem pańci odbiło albo dopinguje żeby nie było mi smutno.
Mój golden nie ma sobie równych jeśli chodzi o prace w ogródku. O matulu, co ta dziewczyna wyprawiała, wyprawia i mam nadzieję nie będzie wyprawiać dalej. Mieszkam w domu, ale mój ogródek to jeszcze nie jest piękne, wymarzone miejsce odpoczynku. Dopiero nad tym pracuje i nie tylko ja. Holi bardzo chętnie tam urzęduje. Przyznaje nie spodziewałam się, że goldeny tak kochają kopać doły. Jej miłość do wszelakich dziur jest dla mnie niepojęta no i w perspektywie ogarniętego ogródka nie do zaakceptowania. Na razie nie mam serca nie pozwalać na małą koparkową aktywność chociaż ją ograniczam. Chce jej dać jedno miejsce, taką biszkoptową piaskownicę i tam będzie mogła robić co tylko dusza zapragnie. Mam nadzieję, że to pomoże. Jednym z miejsc, które absolutnie muszą być od niej odgrodzone jest warzywnik. W zeszłe wakacje kiedy Holi była jeszcze śmieszną kulką wyjadała sąsiadowi maliny przez siatkę a nam zjadła prawie wszystkie pomidory.
Na koniec mój faworyt, czyli przynoszenie drewna :) Holi kocha patyki, drewienka, gałęzie. W okresie zimowym tacham drewno z drewutni do garażu na taczce żeby sto razy nie chodzić a Biszkopt dzielnie bierze w tym udział.
Nie ma to jak biszkoptowy pomocnik w domu :D
Martyna & Holi
to pozamiatane
o o o....jeszcze tutaj...
nie jestem pewna czy te kwiatki tutaj pasują...
ja tylko sprawdzam czy pomidorki są już dobre
to kopanie jest strasznie męczące...jakieś paróweczki się za to należą...na pewno
już niosę to drewno
zaraz będzie nam ciepło :)
spokojnie mam wszystko pod kontrolą, wylało się ja posprzątam
przecież przy odśnieżaniu też potrzeba pomocnik
pańcia powiedziała, że rozbieramy choinkę - no to rozbieramy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz