Kanapa/łóżko - pozwolić czy nie?
Podobno właściciele psów dzielą się na tych co z nimi śpią i na tych co się do tego nie przyznają.
Cóż...kiedyś zaliczałam się do tej pierwszej grupy (jamnikowe czasy), ale kiedy Biszkopt miał się pojawić w moim domu postanowiłam, że nie ma opcji aby ze mną spała. Łóżko mam za małe dla nas dwóch. Pamiętam jak to wyglądało kiedy jamnik u mnie zasypiał a jak kiedy się budziliśmy. Z goldenem obawiałam się, że będę częściej okupowała podłogę :) Tak więc obecnie należę do trzeciej kategorii, czyli tych którzy naprawdę z psem nie śpią...ale pozwalam jej na łóżko wskakiwać. Holi (pewnie jak wszystkie psy) kocha zarówno kanapę jak i łóżko, nieważne w jakim pokoju się znajduje. Dzięki temu, że sunia została nauczona spać u siebie nie ma problemu z nocą. Początkowo w ogóle jej nie pozwalałam na buszowaniu po moim łóżku, ale nie wytrzymałam i kiedy leżę sobie, czytam i nie ma jeszcze pory spania, Holi jak chce może wylegiwać się razem ze mną. Tak samo jest rano, kiedy jeszcze nie nadeszła pora spaceru, ale nie chce mi się wstać, bo np. mamy niedzielę a Biszkopt zrobił pobudkę o 5. Wtedy łobuziak też ma pozwolone pokimać na łóżku. Jednak w nocy albo w ciągu dnia sypialnia jest dla niej niedostępna.
Kanapa to już zupełnie inna historia. Oczywiście na dzień dobry był plan. Plan był dobry: pies nie ma wstępu na kanapę. Jak to z planami bywa, nie wypalił. Na początku szło całkiem nieźle, Holi nie miała za bardzo dostępu do kanapy w pierwszych dniach, więc jak już zobaczyła magiczne miejsce to jakoś specjalnie jej nie przyzywało. Jak już trochę podrosła to wtedy zaczęła próbować. Pańcia oczytana zaczęła wprowadzać książkowe mądrości. I się sprawdziło. Za każdym razem jak Holi wskakiwała na kanapę ja ją ściągałam albo proponując smaczka albo zabawkę i odrobinę zabawy ze mną. Niestety popełniłam jednak klasyczny błąd i ten jeden jedyny raz nie chciało mi się zdjąć jej z sofy. Jak przeczytałam w którejś książce pana Jacka Gałuszki w procesie nauki człowiek musi zrobić daną rzecz o jeden raz więcej od psa, a ja poległam, bo w tym przypadku to pies wskoczył o jeden raz więcej na kanapę niż ja ją ściągnęłam. Tak słodko wyglądała, że no nie miałam serca przepędzić. Wymarzone miejsce suni było jej. Jednak, pies dużej rasy ma to do siebie, że dość szybko rośnie no i ogólnie jest większym czworonogiem niż np. jamnik a to wiążę się ze zmniejszą ilością miejsca na kanapie. Należało zacząć proces oduczania od początku, ale...myślałam, myślałam i doszłam do wniosku, że mi pies na kanapie jednak nie przeszkadza, wręcz przeciwnie lubię jak na niej słodko zasypia. Trzeba było tylko określić kiedy Holi może się tam bezkarnie wylegiwać a kiedy to nie jest wskazane. Głównie chodziło mi o gości. Szanuję to, że nie każdy lubi psy (chociaż nie do końca rozumiem ;) ), nie każdy też chce być okłaczony po wizycie u mnie, chociaż odwiedzając psiarza chyba trzeba się z tym liczyć. Znalazłam kilka rozwiązań tej sytuacji, wszystkich próbowałam. Wydaje mi się, że każde jest dobre, ja wybrałam takie, które przy okazji ochroni kanapę przed psiowym ślinotokiem.
Propozycje jak rozwiązać kanapowy problem:
1) Pies wchodzi na kanapę po wykonaniu jakiegoś zadania. U mnie było to wykonanie polecenia "siad". Działało, ale zabrakło u mnie konsekwencji. Pozwoliłam kilka razy wejść bez komendy no i to już chyba zostało spalone.
2) Pies wchodzi na kanapę na komendę. U mnie jest to "wskakuj". Fakt udało nam się osiągnąć, że Holi czeka przed wskoczeniem i na hasło pozwala sobie wejść. Jest to o tyle wygodne, że nie musi być już nic dodatkowego (np.koc, ale o tym za chwilę).
3) Pies wskakuje kiedy na kanapie leży jej kocyk.
Pierwsza metoda u nas raczej się nie sprawdziła, chociaż Holi czasami sama siada i czeka na pozwolenie. Na co dzień stosuję połączenie metod 2 i 3, czyli rozkładam jej kocyk i dodatkowo dostaje pozwolenie poprzez komendę. Początkowo przez dłuższy okres czasu kocyk leżał praktycznie zawsze na kanapie, ale odkąd dostała cieczki kocyk zniknął i nie było problemu dla Holi, że nie może wejść. Żadnych awantur czy wymuszania, więc metoda kocykowa u nas jak najbardziej się sprawdziła. Kiedy może wskoczyć na kanapę to najlepszy moment dnia dla niej :) Taki typowy kanapowiec.
Propozycje jak rozwiązać kanapowy problem:
1) Pies wchodzi na kanapę po wykonaniu jakiegoś zadania. U mnie było to wykonanie polecenia "siad". Działało, ale zabrakło u mnie konsekwencji. Pozwoliłam kilka razy wejść bez komendy no i to już chyba zostało spalone.
2) Pies wchodzi na kanapę na komendę. U mnie jest to "wskakuj". Fakt udało nam się osiągnąć, że Holi czeka przed wskoczeniem i na hasło pozwala sobie wejść. Jest to o tyle wygodne, że nie musi być już nic dodatkowego (np.koc, ale o tym za chwilę).
3) Pies wskakuje kiedy na kanapie leży jej kocyk.
Pierwsza metoda u nas raczej się nie sprawdziła, chociaż Holi czasami sama siada i czeka na pozwolenie. Na co dzień stosuję połączenie metod 2 i 3, czyli rozkładam jej kocyk i dodatkowo dostaje pozwolenie poprzez komendę. Początkowo przez dłuższy okres czasu kocyk leżał praktycznie zawsze na kanapie, ale odkąd dostała cieczki kocyk zniknął i nie było problemu dla Holi, że nie może wejść. Żadnych awantur czy wymuszania, więc metoda kocykowa u nas jak najbardziej się sprawdziła. Kiedy może wskoczyć na kanapę to najlepszy moment dnia dla niej :) Taki typowy kanapowiec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz