Ciężkie noce...

     Generalnie Holi śpi jak zabita przez całą noc i to nieważne jak długa ta noc jest. Jedynym wyjątkiem (do tej pory) była noc nr jeden. Chyba już o tym pisałam, ale zapamiętam ją do końca życia, więc zawsze można wspomnieć. Przed przybyciem Biszkopta do mojego domu naczytałam się tysiąca porad jak przetrwać pierwszą noc ze szczeniakiem. Oczywiście życie wszystko zweryfikowało. Myślałam, że po całym dniu emocji maluch będzie tak padnięty, że uda się zdrzemnąć. Przygotowałam karton z moimi ciuchami, kocykiem z zapachem mamy, jej pierwszą zabawkę, ustawiłam w upragnionym przeze mnie miejscu. Pora spania. Psiak na miejscu, ja na kanapie w okolicy żeby w razie co biec do maluszka. Łobuziak zamknął oko chyba na minutę a potem dała popis życia. Nie dość, że nie chciała spać, popiskiwała, wierciła się, to jeszcze nic a nic jej nie uspokajało. Kulminacyjnym momentem była kupka rozrzucona wszędzie po podłodze, ale nie w kartonie. Dacie wiarę? Jak ona to zrobiła to do tej pory nie mam pojęcia. Karton do niskich nienależał, a to przecież taki mały kurdupelek był. Tą noc miałam spisaną na straty, chociaż nie wiem czy tak można to nazwać, w końcu od tego dnia, tej nocy rozpoczęła się jedna z lepszych przygód w moim życiu. Stałam się odpowiedzialna za małe (wtedy), białe stworzenie z oczkami tak ufnymi, że topią serducho nawet najtwardszych.

     Tamta noc skończyła się wystawieniem kartonu do wiatrołapu i zamknięciu drzwi. To był strzał w dziesiątkę. Jak tylko drzwi się zamknęła psiaczek poszedł spać i dospał do rana, czyli jakieś dwie godziny. Od tamtej pory śpi sobie w "swoim" pokoju i ani myśli się przenosić. Nawet nie wiecie ile razy miałam wyrzuty sumienia, że ją tam zostawiam, zamykam drzwi i idę do siebie spać.

    Przyzwyczaiła się bardzo szybko do swojej miejscówki i teraz nawet jeśli idzie spać o 20 a wstaje o 6 to nie ma najmniejszego problemu. Śpi aż chrapie. Czeka tylko aby ją ululać do snu i dać smaczka na dobranoc. I już Cię pańcia nie ma, bo jestem zmęczona. :) Ba, jak przyjdę rano wcześniej niż 6:30 to ma taki szok wypisany na pyszczku...bo jak tak można wcześnie budzić. Wtedy obie przez pierwszą część spaceru wyglądamy jak dwa zombie poruszające się przed siebie.

    Ale, ale...ostatnio postanowiła się zbuntować od przyjętego rytuału. Pierwsza z ciężkich nocy była spowodowana jej możliwościami odkurzacza. Niedawno robiłam taras i zostało trochę śmieci, których albo nie zdążyłam sprzątnąć albo nie zauważyłam. Jak przystało na detektor śmieci Holi perfekcyjnie znalazła wszystkie. Normalnie ma twardy żołądek, ale tym razem skończyło się na małych, brzuszkowych problemach. Wstała o 2 w nocy i domagała się wyjścia. No to wyleciałam z nią w piżamie, z włosami na wszystkie strony na swój ogródek. Sprawa szybko załatwiona, ale coś jej się w łepetynie pozmieniało i ze spania nici. Do godziny 5 buszowała po domu, drapała w drzwi, biegała po wszystkich pokojach, szczekała. Szczerze? Miałam ogromną ochotę wystawić ją za drzwi i niech śpi pod gołym niebem. Niestety (a może stety?) w tym samym czasie co to marzenie pojawił się rozsądek i świadomość, że gdyby ona spała na podwórku, ja bym spała w wiatrołapie pod drzwiami. W końcu szaleniec padł i można było dospać do 6.

    Następnego dnia znowu zarwałyśmy noc. Jak powszechnie wiadomo babcia to jest dobro najwyższe, instytucja niepodważalna, najważniejsza w całym wszechświecie. I to nie tylko dla ludzi, ale jak się okazuje dla psiaków też. Tego dnia nocowała u mnie babcia. Dla Holi to była nowość i pomimo zmęczenia i smaczka na dobranoc po zamknięciu drzwi znowu wyszedł z niej dzikus. Nie dało rady uspokoić tego zwierza, więc totalnie nieprofesjonalnie, niewychowawczo ugięłam się i otworzyłam drzwi. Babci to nie przeszkadzało, wiec uwaga, uwaga Holi po raz pierwszy w swoim życiu spała na łóżku z człowiekiem. Żeby nie było różowo nie przespała całej nocy. Dobrze, że babcia ma całkiem twardy sen, bo ten tłumok zaczął spacerować po całym domu. Góra, dół, góra, dół. W końcu znowu poszła na łóżko i w miarę dała nam odpocząć. Jak ona cudnie się ułożyła na tym łóżku. Mimo niewyspania nie mogłam nie docenić jakie to urocze stworzenie kiedy się przytuli do kogoś i śpi.

    Na całe szczęście takie szalone noce zdarzyły się tylko dwie. Myślę, że trochę miały na to wpływ upały. Bo odkąd zaczęłam lepiej schładzać jej "pokój" śpi już lepiej i nie wymusza uwagi. A może to zwykły kryzys był? Przetrwałyśmy i obie śpimy tak jak to było wcześniej.

Dobrych snów kochani,

Martyna & Holi

Ona tylko tak słodko wygląda...diabeł jeden... :)
tu wersja kiedy łóżko właściwe schnie
już od małego wiatrołap to było jej miejsce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger