Socjalizacja

     Nie jestem ekspertem, więc nie będę się tutaj wymądrzać. Kilka słów z naszego doświadczenia odnośnie tego magicznego słówka.

     Oj, ile ja się naczytałam o tej mitycznej socjalizacji...jaka to ważna sprawa, te pierwsze 16 tygodni szczeniaka kluczowe dla reszty jego życia. Nie wolno niczego zaniedbać, trzeba zapewnić maluchowi jak najwięcej nowych bodźców. Nic tylko ogromny stres dla nowego właściciela, bo przecież jeśli o czymś zapomnę to zrobię szczeniakowi krzywdę i trzeba będzie szukać pomocy u specjalisty...Owszem wydaje mi się, że socjalizacja jest ważna, ale czy jeśli nie pokaże jej, że człowiek w kapeluszu nie jest zły to będzie miała skrzywioną psychikę i nigdy do kogoś takiego nie podejdzie?? No chyba nie...

    Kiedy Holi przestąpiła próg mojego domu po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać co jej pokazać, do czego przyzwyczaić na dzień dobry żeby wyrosła z niej pewna siebie pannica. Chyba udało mi się to nie najgorzej, ale zawsze można coś poprawić :) Wydaje mi się, że nie dałam się zwariować i jej nie przebodźcowałam a wszystko działo się  w miarę naturalnie i bezstresowo. Mieszkamy w domu z ogródkiem pod miastem, więc początek był dość łatwy? (o ile mogę tak powiedzieć). Kiedy nie mogła jeszcze spacerować odkrywałyśmy zakamarki ogródka, poznała sąsiadów, których swoją drogą już na dzień dobry pokochała. Pracowałyśmy w domu nad różnymi odgłosami, może dzięki temu na pierwszych spacerach nie bała się niczego i nikogo.


     Z doświadczenia...nie da rady zapoznać psa z każdym odgłosem świata, a nawet jeśli to i tak dużo zależy od psiaka. Przykład? Zły, straszny odkurzacz....Podręcznikowo przyzwyczajałyśmy się do niego ładnych kilka dni zanim został użyty po raz pierwszy. Wszystko szło super, aż pewnego dnia nie wiadomo skąd odkurzacz przestał być fajny a zamienił się w głośnego mordercę. Drugi punkt wymagający pracy...Samochód...do tej pory czasem podchodzi nieufnie jeśli ma do niego wsiąść a czasem pojawia się mała panika. Pracujemy, pracujemy i raz jeszcze pracujemy. Widać efekty, ale droga do pełnego sukcesu jeszcze daleka. (plus jest taki, że nie muszę już sprzątać samochodu po każdej wycieczce)

Moja rada: socjalizacja tak, ale w granicach rozsądku (przestymulowany zwierzak to też nie najlepsza opcja); nie załamywać się jeśli pomimo prób i tak coś poszło nie tak - trzeba wrócić do początku i spróbować jeszcze raz :)
 
Nam pozostaje kolejny wyjazdowy spacer po mieście, żeby Holi nie wyrosła na dzikusa :)

Martyna & Holi

testowanie tulipanów

a co to? jeden z bardziej ulubionych agd :)

                                          pierwsza wizyta wyjazdowa - u dziadków na wsi

                        pierwsza zabawa w kałuży...pańcia była mniej zachwycona ( nie wiedzieć czemu)


                                                      pierwszy kontakt Holi z wodą


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger