Mroźny spacer

     Tak!! Tak!! Tak!! No w końcu jest mróz...pewnie za bardzo się cieszę i jutro będzie błoto, ale co tam. Dzisiaj był cudowny, mroźny dzień. O matko jedyna...ile ja na to czekałam. Nareszcie mogłam pójść z psem na spacer i nie myśleć o tym, że trzeba będzie po powrocie iść pod prysznic (oczywiście te cudowne plany zniweczył południowy spacer, ale co tam).

     Szczerze mówiąc taki wstęp jest dla mnie zaskoczeniem, bo kiedyś...bardzo, bardzo dawno temu zima, śnieg i mróz, a przede wszystkim mróz to było zło...O bożesz jedyny jaka to była kara, wyjście z domu w mróz :D Dopiero kiedy byłam odpowiednio (wg mnie) ubrana mogłam opuścić ciepłe mieszkanko. Co to znaczy odpowiednio? Najgrubsza, dłuższa kurtka zimowa w jakiej tylko nie wyglądałam jak bałwan, super, ekstra, ciepła, wełniana czapka, szalik i rękawiczki zakupione w górach, w których co prawda nie bardzo można z dłoni skorzystać, ale co tam, grunt, że ciepło. Całe szczęście, że mój poprzedni pies też nie był fanem mroźnych spacerów. Wszystko się zmieniło odkąd Biszkopt się pojawił. Ubiegłoroczna zima była dla niej pierwszą i wtedy pokochałam śnieg. W tym roku oczekiwałam mrozu prawie jak pierwszej gwiazdki. Może śniegu też się doczekam? :)

     Z okazji takiego pięknego dnia wybrałyśmy się na wypasiony spacer i przy okazji wzięłam aparat. Takim sposobem porządnie się wymęczyłyśmy, pozytywnie wymarzłyśmy i trochę zmoczyłyśmy. Po powrocie do domu wszystkie baterie Holi padły :)

mróz nie mróz...dziury sprawdzić trzeba
jeszcze chwila na niuchanie...
ten wyraz pysiaka mówi wszystko i dla niego warto tułać się po polach
 
ale jak to już wracamy??
zdjęcie z cyklu: Gdzie jest golden?
ziemia zamrożona a mój pies znowu ma brudne łapy...jak żyć? :D
czas na odpoczynek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger