Uczymy się
Jak już pisałam zaczęłyśmy z Holi przygotowywać się do pracy w dogoterapii. Jesteśmy po dwóch niedzielach szkoleniowych i muszę powiedzieć, że po tej ostatniej widzę światełko w tunelu :D Nie jest tak źle jak myślałam. Dotarło do mnie, że mój wulkan energii i miłości da radę a ja razem z nią. Szkolimy się w Warszawie, więc musiałyśmy odpowiednio wcześniej wyjechać, nie tylko żeby zdążyć, ale żeby też zrobić sobie porządny spacer. Niestety Holi w dalszym ciągu nie jest jakąś specjalną fanką samochodu, więc każdy koniec jazdy musi być zakończony spacerem uspokajającym. Dwa tygodnie wcześniej Biszkopt musiał się pokazać z jak najlepszej strony, w tym tygodniu pańcia miała sprawdzian (zaliczony). Odnośnie testu predyspozycji...dostałyśmy wyniki i jest dobrze, jest nadzieja, ale czeka nas też całkiem porządna praca nad emocjami.
wyniki naszego testu predyspozycji przeprowadzone przez szkołę Perro
Potem długie, męczące dla Holi szkolenie. Niestety formuła kursu jest taka, że spędzamy kilka godzin pod rząd na szkoleniu praktycznym psiaków. Rano miałyśmy warsztaty z przywołania...cóż..nawet nie wiem jak to opisać, bo przywołanie to jest to coś nad czym mocno pracujemy a efekty są delikatnie mówiąc marne, czasem reaguje od razu a czasem szukaj wiatru w polu...Prowadzące pokazały nam fajne ćwiczenia wymagające dobrego pomocnika, które na pewno wdrożymy do pracy tutaj w domu. Holi jest z rana bardzo, bardzo pobudzona i to wpływa na jakość jej ćwiczeń. O ile na przez kilka pierwszych wychodzi z niej mały szatan o tyle później trochę się koncentruje i zaczyna to przypominać fajną pracę :)
Po warsztatach na podwórku przyszedł czas na szkolenie w budynku. Na szczęście tym razem wszystkie psiaki ćwiczyły razem. Taka forma szkolenia jest dla Holi łatwiejsza, bo potrafi się skupić i mnie słuchać. Z tej części dnia też wyniosłyśmy sporo nowych zadań do ćwiczenia w domu. Kilka miałyśmy już na podstawowym szkoleniu w rewelacyjnym warszawskim Zuziku (link do szkoły). Dzięki temu było nam nieporównywalnie łatwiej. Holi pięknie już reaguje na komendę "noga", ustawia się bardzo ładnie przy nodze i nawet nie zawsze oczekuje na smaczka.
Najważniejsze zadanie po niedzielnym szkoleniu: mocno, bardzo mocno pracować nad sygnałem neutralnym, dzięki któremu ma być łatwiej na egzaminie. Czytałam o tym wcześniej, ale jakoś nie przyswoiłam sobie jak jest potrzebny. No nic, nadrobimy. Sygnał neutralny to taki dźwięk, który ma być dla psa wiadomością, że ma zwrócić na mnie uwagę i nie nieść za sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Po szkoleniu praktycznym była chwila teorii. Na całe moje szczęście Holcia była już tak zmęczona, że padła i zasnęła na całą godzinę. Była tak wymęczona, że nawet mała awantura, która się wywiązała bo jakiś pies zaczął szczekać a za nim pozostałe, dotarła do niej z opóźnieniem i przyłączyła się do ogólnoklasowego szczeku na końcu. Młodej trochę pod koniec znudziło i siedziałam jak na szpilkach żeby zajęcia już się skończyły i można było się ewakuować :)
Generalnie udało się przetrwać, czegoś nauczyć, odebrać certyfikat kończący kurs podstawowy i wrócić do domu aby odpocząć. A w styczniu zaczynamy kurs zaawansowany...
Martyna & Holi
pies na wykładzie
jeden etap za nami, kolejny przed nami
wyniki naszego testu predyspozycji przeprowadzone przez szkołę Perro
Potem długie, męczące dla Holi szkolenie. Niestety formuła kursu jest taka, że spędzamy kilka godzin pod rząd na szkoleniu praktycznym psiaków. Rano miałyśmy warsztaty z przywołania...cóż..nawet nie wiem jak to opisać, bo przywołanie to jest to coś nad czym mocno pracujemy a efekty są delikatnie mówiąc marne, czasem reaguje od razu a czasem szukaj wiatru w polu...Prowadzące pokazały nam fajne ćwiczenia wymagające dobrego pomocnika, które na pewno wdrożymy do pracy tutaj w domu. Holi jest z rana bardzo, bardzo pobudzona i to wpływa na jakość jej ćwiczeń. O ile na przez kilka pierwszych wychodzi z niej mały szatan o tyle później trochę się koncentruje i zaczyna to przypominać fajną pracę :)
Po warsztatach na podwórku przyszedł czas na szkolenie w budynku. Na szczęście tym razem wszystkie psiaki ćwiczyły razem. Taka forma szkolenia jest dla Holi łatwiejsza, bo potrafi się skupić i mnie słuchać. Z tej części dnia też wyniosłyśmy sporo nowych zadań do ćwiczenia w domu. Kilka miałyśmy już na podstawowym szkoleniu w rewelacyjnym warszawskim Zuziku (link do szkoły). Dzięki temu było nam nieporównywalnie łatwiej. Holi pięknie już reaguje na komendę "noga", ustawia się bardzo ładnie przy nodze i nawet nie zawsze oczekuje na smaczka.
Najważniejsze zadanie po niedzielnym szkoleniu: mocno, bardzo mocno pracować nad sygnałem neutralnym, dzięki któremu ma być łatwiej na egzaminie. Czytałam o tym wcześniej, ale jakoś nie przyswoiłam sobie jak jest potrzebny. No nic, nadrobimy. Sygnał neutralny to taki dźwięk, który ma być dla psa wiadomością, że ma zwrócić na mnie uwagę i nie nieść za sobą żadnego ładunku emocjonalnego. Po szkoleniu praktycznym była chwila teorii. Na całe moje szczęście Holcia była już tak zmęczona, że padła i zasnęła na całą godzinę. Była tak wymęczona, że nawet mała awantura, która się wywiązała bo jakiś pies zaczął szczekać a za nim pozostałe, dotarła do niej z opóźnieniem i przyłączyła się do ogólnoklasowego szczeku na końcu. Młodej trochę pod koniec znudziło i siedziałam jak na szpilkach żeby zajęcia już się skończyły i można było się ewakuować :)
Generalnie udało się przetrwać, czegoś nauczyć, odebrać certyfikat kończący kurs podstawowy i wrócić do domu aby odpocząć. A w styczniu zaczynamy kurs zaawansowany...
Martyna & Holi
pies na wykładzie
jeden etap za nami, kolejny przed nami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz