Spacer idealny

     Mimo tego, że mieszkam w domu z ogródkiem to Holi od malusieńkiego maluszka jest przyzwyczajona do co najmniej 3 spacerów poza swój teren. Czasem bywa ich więcej, ale 3 to jest absolutne minimum. Ogródek to przedłużenie domu nie tylko dla mnie, ale i dla niej...taki dodatkowy pokój w którym można się pobawić na świeżym powietrzu :) Pierwszy w okresie jesienno - zimowym jest zdecydowanie krótszy niż z cieplejszych miesiącach, przeważnie wtedy jest też ciemno i mało przyjemnie (brak latarni w okolicy czasami przeszkadza). Ostatni zawsze jest super, ekstra szybki, taki ostatni sik na dobranoc :) Wychodzi na to, że tytuł naszego spaceru idealnego otrzymuje spacer środkowy, który wychodzi o różnych porach, najczęściej okolice 16:00 i trwa od 45 minut do co najmniej 1,5h. Jak się niedawno dowiedziałam dobry spacer powinien mieć zarówno rozgrzewkę jak i spokojne zakończenie i staram się to egzekwować. Mam nadzieję, że jak się do tego przyzwyczaimy to łatwiej będzie wdrożyć się w jakieś sportowe treningi.

     Kiedy zbieramy się do wyjścia (a w okresie zimnym to głównie ja się zbieram, bo Biszkopt jest zawsze i wszędzie gotowy do wyjścia) Holi przeważnie już siedzi prawie na drzwiach i z jęzorem na wierzchu czeka na zwolnienie blokady pod postacią drzwi. Żeby za mocno się nie ekscytowała staram się wdrażać małą samokontrolę: jak nie siedzi to pada komenda "siad", zakładam obroże, podpinam smycz, naciskam klamkę pada komenda "czekaj", ja wychodzę, dalej "czekaj" i po chwili "chodź". Przy furtce zapada decyzja czy idziemy w prawo czy lewo i nie wiem czy ona widzi coś w mojej postawie czy naprawdę zaczyna łapać te słowa, ale zawsze wie w którą stronę idziemy.
Rozgrzewka: początek spaceru to zwykły krótki marsz, chwila na utworzenie połączenia w mózgu, że to spacer taki sam jak każdy inny, nie trzeba gnać do przodu, bo i tak wszędzie dojdziemy. Potem powinien być kłus trwający ok, 2minut następnie swobodny bieg psiaka (ok.2min). Nawet czasami nam to wychodzi, delikatnie podbiegamy w jakieś miejsce, ale która to część rozgrzewki to nie mam pojęcia, a że nie noszę zegarka to nie wiem też ile trwa :) Kolejnym etapem są ćwiczenia o niskiej intensywności (np. pokonywanie schodów, wskakiwanie na murki), my na razie tego nie realizujemy bo nie mamy schodów ani górki w okolicy a skakanie na cokolwiek to dla Holi już dziki szał.

     Jak już jesteśmy rozgrzane docieramy do właściwej części spaceru. Często biorę ze sobą jakąś zabawkę albo i dwie no i smaczki oczywiście. Mamy dwie opcje takiego spaceru: łąki albo bliżej cywilizacji. Ten drugi jest bardziej wymagający mózgowo dla Biszkopta. Mijamy po drodze sporo innych ogródków, na większości są psy. I tu ja muszę wykazać się kreatywnością żeby Holi była mnie ciekawa a nie jakiegoś kumpla, który drze się niemiłosiernie. Czasem wygrywam a czasem przegrywam z kretesem, bo nawet spadający liść jest ciekawszy. Opcja spaceru polowego jest połączeniem mózgownicy i mięśni. Początkowo trochę się szkolimy - obie. Ja jak egzekwować to co chce a Holi jak mnie słuchać. Są to zwykle komendy, sztuczki, które już zna, ale potrzebuje większych rozproszeń aby je przetestować. Podstawą każdego naszego spaceru jest praca nad chodzeniem na smyczy (dzikus czasami ciągnie) oraz przywołanie (które częściej nie istnieje niż go widać). (przywołanie - początki) Potem zabawa - czyli to co miśki lubią najbardziej, aportowanie, przeciąganie. Na koniec, swobodne szaleństwo psa, takie małe odmóżdżenie, jednym z elementów jest kopanie dołów (na polach, chyba można?)..  (koparka)  Na razie nie mam zaufania, że do mnie przyjdzie, chociaż czasem udaje mi się mile rozczarować :) Pracuję nad sobą bardzo, bardzo :) W związku z tym zabieram długą linkę i tak sobie spacerujemy.

     Koniec spaceru to powolny marsz do domu bez wygłupów. Jak jest porządnie zmęczona to nie ma problemu, a jeśli zmęczona jestem tylko ja to wtedy pojawia się bunt i gryzienie butów żeby tylko pańcia się zatrzymała i nie zabierała do domu. Według informacji, które nabyłam warto byłoby po takim spacerze dodać ćwiczenia rozluźniające na leżącym psie oraz masaż, ale tego jeszcze nie potrafię, więc naturalnie to omijamy. Kto wie może następne szkolenie powinno być z masażu...(w końcu Holi ma fizjoterapeutę pod dachem)

Udanych spacerów

Martyna & Holi

 pierwsze próby przywołania na spacerze
 szkolenie spacerowe - waruj
 zdobycz spacerowa

 szkolenie spacerowe - waruj, czekaj

  własne eksplorowanie

 poznajemy okolice na lince

 utrwalanie sztuczek - suseł

kiedy pańcia zapomni szarpaka to i smycz się nada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger