Spacer idealny
Kiedy zbieramy się do wyjścia (a w okresie zimnym to głównie ja się zbieram, bo Biszkopt jest zawsze i wszędzie gotowy do wyjścia) Holi przeważnie już siedzi prawie na drzwiach i z jęzorem na wierzchu czeka na zwolnienie blokady pod postacią drzwi. Żeby za mocno się nie ekscytowała staram się wdrażać małą samokontrolę: jak nie siedzi to pada komenda "siad", zakładam obroże, podpinam smycz, naciskam klamkę pada komenda "czekaj", ja wychodzę, dalej "czekaj" i po chwili "chodź". Przy furtce zapada decyzja czy idziemy w prawo czy lewo i nie wiem czy ona widzi coś w mojej postawie czy naprawdę zaczyna łapać te słowa, ale zawsze wie w którą stronę idziemy.
Rozgrzewka: początek spaceru to zwykły krótki marsz, chwila na utworzenie połączenia w mózgu, że to spacer taki sam jak każdy inny, nie trzeba gnać do przodu, bo i tak wszędzie dojdziemy. Potem powinien być kłus trwający ok, 2minut następnie swobodny bieg psiaka (ok.2min). Nawet czasami nam to wychodzi, delikatnie podbiegamy w jakieś miejsce, ale która to część rozgrzewki to nie mam pojęcia, a że nie noszę zegarka to nie wiem też ile trwa :) Kolejnym etapem są ćwiczenia o niskiej intensywności (np. pokonywanie schodów, wskakiwanie na murki), my na razie tego nie realizujemy bo nie mamy schodów ani górki w okolicy a skakanie na cokolwiek to dla Holi już dziki szał.
Jak już jesteśmy rozgrzane docieramy do właściwej części spaceru. Często biorę ze sobą jakąś zabawkę albo i dwie no i smaczki oczywiście. Mamy dwie opcje takiego spaceru: łąki albo bliżej cywilizacji. Ten drugi jest bardziej wymagający mózgowo dla Biszkopta. Mijamy po drodze sporo innych ogródków, na większości są psy. I tu ja muszę wykazać się kreatywnością żeby Holi była mnie ciekawa a nie jakiegoś kumpla, który drze się niemiłosiernie. Czasem wygrywam a czasem przegrywam z kretesem, bo nawet spadający liść jest ciekawszy. Opcja spaceru polowego jest połączeniem mózgownicy i mięśni. Początkowo trochę się szkolimy - obie. Ja jak egzekwować to co chce a Holi jak mnie słuchać. Są to zwykle komendy, sztuczki, które już zna, ale potrzebuje większych rozproszeń aby je przetestować. Podstawą każdego naszego spaceru jest praca nad chodzeniem na smyczy (dzikus czasami ciągnie) oraz przywołanie (które częściej nie istnieje niż go widać). (przywołanie - początki) Potem zabawa - czyli to co miśki lubią najbardziej, aportowanie, przeciąganie. Na koniec, swobodne szaleństwo psa, takie małe odmóżdżenie, jednym z elementów jest kopanie dołów (na polach, chyba można?).. (koparka) Na razie nie mam zaufania, że do mnie przyjdzie, chociaż czasem udaje mi się mile rozczarować :) Pracuję nad sobą bardzo, bardzo :) W związku z tym zabieram długą linkę i tak sobie spacerujemy.
Koniec spaceru to powolny marsz do domu bez wygłupów. Jak jest porządnie zmęczona to nie ma problemu, a jeśli zmęczona jestem tylko ja to wtedy pojawia się bunt i gryzienie butów żeby tylko pańcia się zatrzymała i nie zabierała do domu. Według informacji, które nabyłam warto byłoby po takim spacerze dodać ćwiczenia rozluźniające na leżącym psie oraz masaż, ale tego jeszcze nie potrafię, więc naturalnie to omijamy. Kto wie może następne szkolenie powinno być z masażu...(w końcu Holi ma fizjoterapeutę pod dachem)
Udanych spacerów
Martyna & Holi
pierwsze próby przywołania na spacerze
szkolenie spacerowe - waruj
zdobycz spacerowa
szkolenie spacerowe - waruj, czekaj
własne eksplorowanie
poznajemy okolice na lince
utrwalanie sztuczek - suseł
kiedy pańcia zapomni szarpaka to i smycz się nada
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz