Leśne spacery

Mam to szczęście, że mieszkam w dość zalesionej okolicy i jeśli znudzi nam się najbliższy kawałek lasu to wystarczy wsiąść w samochód 5 góra 10 minut i już buszujemy w kolejnym.

     Należę do osób, które nie praktykują puszczania psa ze smyczy w lesie. Co więcej uważam, że każdy powinien albo panować nad psem w 100%, czyli być pewnym, że psa można odwołać w każdym możliwym przypadku albo mieć go na smyczy.

Dlaczego??

Po pierwsze...Zgubienie się psa

Holi jeszcze jest na etapie zbyt dużego ciągu do innych zwierząt. Jak tylko coś zobaczy, to już od razu chciałaby się bawić. O ile w przypadku psów, czeka aż potencjalny kumpel do niej podejdzie o tyle jeśli chodzi o sarny czy innych dzikich mieszkańców lasów biegnie od razu. Obawiam się, że gdyby poleciała za sarną to mogłaby zawędrować za daleko i nastąpiłby problem z powrotem. A tego, JA boję się panicznie. Nie wyobrażam sobie, że mój pies się gdzieś błąka a ja nie wiem gdzie. Poza tym mogłaby wpaść pod koła jakiegoś samochodu (każdy las gdzieś się kończy) albo ktoś mógłby ją złapać myśląc, że albo się zgubiła albo po prostu ją sobie weźmie.

Po drugie...Płoszenie zwierząt.

Pies jakby nie było straszy mieszkańców lasu. To one są na swoim terenie a nasze psiaki to intruzy. Rozumiem, że dziki pewnie nie dałyby sobie w kaszę dmuchać, gdyby Holi w nie wpadła i to pewnie ona by na tym źle wyszła (o ile w ogóle), ale są jeszcze chociażby sarny, które w popłochu mogłyby sobie zrobić krzywdę.

Po trzecie...Myśliwi.

Nie wiem czy są w moich lasach, czy jest dużo i jacy są. Wolę nie sprawdzać na swoim psie, czy któryś z nich może mieć nierówno pod czapką i pomyli mojego psa z groźnym yeti. A nie raz, nie dwa słyszałam lub czytałam takie historie. Rzecz dla mnie niewyobrażalna. To właściciel powinien dbać o bezpieczeństwo swojego pupila.

Po czwarte...Zatrucia

Jak wiadomo niektórzy ludzie są beznadziejni, (delikatnie mówiąc) i nie raz nie dwa można zobaczyć masę śmieci, nawet środku lasu. Jako, że mam czworonożny odkurzacz, nie jestem w stanie uwierzyć, że na pewno nic by nie chapnęła. Poza tym niektóre leśny rośliny są po prostu, zwyczajnie trujące. Oprócz tego w lesie można spotkać szczepionki przeciwko wściekliźnie zostawione dla leśnej zwierzyny albo inne trutki, które ktoś "uprzejmy" zostawia.


     To chyba najważniejsze argumenty, dla mnie, przemawiające za smyczą/linką. Wydaje mi się, że jeśli pies jest dobrze do niej przyzwyczajony to nie będzie dla niego tragedią kolejny, smyczowy spacer. Naprawdę są miejsca, gdzie można podjechać z psiakiem i puścić go luzem na wybieganie.

Dbajmy nie tylko o swoich pupili, ale także o inne zwierzaki. 

Kończąc ten wpis mam anegdotkę:
    W niedziele, po świetnym spacerze na łonie natury, wśród drzew. Holi zmęczona, ja trochę też, świeże powietrze potrafi zawrócić w głowie :) Ostatnia prosta do samochodu. Czuję, że pies się zatrzymuje. Niby nic nowego, jak jest zmęczona czasem potrafi się położyć na środku drogi i z buntowniczą "miną" oznajmić: "dalej nie idę i co mi zrobisz?". Patrzę...pożera coś...no nie, chwila namysłu, nie widziałam żadnych papierków po drodze, to nie to...patyk? za mało hałasu. Patrzę i nie wierzę...Kupa...normalna, zdrowa, śmierdząca kupka. Nie wiem czyja, nie istotne. I ten wyraz zadowolenia na pycholu jak ją odciągnęłam od "zdobyczy". Szok i nie dowierzanie, bo nie dalej jak wczoraj chwaliłam się mojej mamie jakiego to porządnego psa mam, co to ani w kupie się nie wytarza ani jej nie zje, ba ona do tej pory z obrzydzeniem obce kupy omijała. No jeszcze długo musiałam zbierać szczękę z podłogi. Aż przez chwilę musiałam się zastanowić czy ktoś/coś mi psa nie podmienił mimo, że była na smyczy. Nigdy nie wiadomo jakie chochliki leśne akurat mogą grasować. Wiecie co było najbardziej rozbrajające w tej sytuacji. Jej pełen zadowolenia pysk w samochodzie. Nigdy w życiu taka szczęśliwa w nim nie siedziała.


P.S. Jeśli nie powyższe argumenty to może możliwość dostatnie mandatu zapnie psiaki na smycze/linki? Bo tak...takie mamy prawo, że pies luzem po lesie chodzić nie może.


Kodeks wykroczeń art.166
"Kto w lesie puszcza luzem psa, poza czynnościami związanymi z polowaniem, podlega karze grzywny albo karze nagany"

 
 

2 komentarze:

  1. Świetny i konkretny wpis. Przyznajemy,że w lesie trochę puszczamy wolno naszą czworonożną psinę, ale tylko w miejscach, które dobrze znamy bo w naszych okolicach mało jest psich atrakcji oprócz psiej plaży,do której mamy dosyć daleko. Mamy to szczęście,że nasza psina nie jest miłośniczką tropienia i rzucania się w nieznane bo cały czas pilnuje się naszych nóg:)Od niedawna również posiadamy sprzęt do dogtrekkingu i coraz częściej go używamy, szczególnie przydatny był w naszej pięknej Puszczy Białowieskiej na zielonych szlakach. Prawdą też jest,że panicznie boimy się myśliwych i strach myśleć,co mogłoby się wydarzyć w głębi lasu. A co do leśnych niespodzianek to bardzo często trafiamy na ludzkie "prezenty" pozostawione przy wejściu do lasu,a nawet w osiedlowych krzakach i niestety nasza czarna jest ogromną entuzjastką tego typu atrakcji. Wraca do domu z niesamowitą radością i dumą na "twarzy" po tej ohydnej konsumpcji. Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja zazdroszczę takiego pilnującego się psa...moja pilnuje się tylko w terenie, który już zna, ale jak jest coś nowego to taki eksplorator terenu się w niej odzywa, że szok. A co do wątpliwego "prezentu" to podejrzewam, że to ludzki był, bo to jedyne czego jeszcze nie spotkała jeśli o to chodzi i chyba też zostanie fanką. Co zrobić? Ale trzeba przyznać, ta duma na pyszczku jest rozbrajająca :)

      Usuń

Copyright © 2014 Biszkopt i ja , Blogger